Megi jakąś tam kupę zrobiła,ale wczoraj rano z trudem,wieczorem po parafinie to opisałam wcześniej,a dziś hmmm...no trudno powiedzieć co to było.
Dostała parafinę 12 ml,dziś lactuloze,najpierw 5ml,potem drugie 5 ml.
Czopki mam,ale sama jej nie włożę,bo szaleje.O 15 jedziemy do weta.
Oprócz tego ta rujka,biedna nie daje sobie ze sobą rady:(
Conva zaledwie polizała trochę,może łyżkę,ale to i tak że na coś się w ogóle skusiła.
Myślę,że w dużym stopniu powiązane jest u niej to wszystko ze stresem,bo wymioty się zaczęły w poniedziałek jak przyszedł tymczas,puściła mu pawika przed klatką i teraz za każdym razem na jego widok lub przy klatce jest to samo.
We wtorek było już nawet...nawet,a od środy koszmar.
I choćbym chciała to pewnie przy niej nie będę mogła mieć więcej tymczasa,jeśli będzie reagowała dodatkowo takim stresem.
Dobrze,że Misiowi się wszystko ładnie goi to będzie mu można szybko domu szukać.
A jeśli sytuacja z Megi się nie zmieni to misiowi będzie trzeba już szukać na razie chociaż innego dt,bo ja nie chcę jej stresować,a jak widzę jak się męczy to serce mi się kraje.
Ona jest dopiero półtorej miesiąca u mnie,a ja jej taki stres zgotowałam

Kupki jeszcze tydzień temu były dość spore i w miarę normalne,nie tak jak u Zuzi,ale liczyłam się z tym,że to kot po przejściach i musi się wszystko unormować.
Jak to możliwe,że zapchała się w tak krótkim czasie,albo zapychała się powoli,ale nie było tego widać

jestem zła pańcia,bo nie zauważyłam

U weta kroplówka,czopki,może lewatywa...