Czasami do teraz na wsiach stosuje się takie metody na pasożyty skórne, uszne u zwierząt.
Taki rodzaj medycyny naturalnej - który, owszem, bywa całkiem skuteczny doraźnie - bo faktycznie, pasożyty wysmarowane olejem duszą się i giną a dodatkowo olej łagodzi podrażnienia. ochrania. W przypadku świerzbowca usznego ułatwia też pozbycie się "czopa" z kanału usznego, odchodów, oczyszczenie ucha.
Problemem jest to że poza dorosłymi postaciami pasożytów wokół nich są też larwy czasem głęboko pod skórą, jaja, pasożyty w innych miejscach - np. na sierści.
I po krótkim czasie problem wróci - chyba ze organizm na tyle się wzmocni w międzyczasie, zregeneruje np. po osłabiającej chorobie która umożliwiła inwazję pasożytów - że już sam sobie z tym pasożytem poradzi.
Bo tak też bywa.
Znam przypadki zwierzaków wyleczonych faktycznie z tego typu chorób olejem.
Kiedyś na wsiach nie leczono za bardzo psów i kotów czy królików z takich problemów lekami.
Radzono sobie inaczej. Mój osobisty wujek sam stosował tą metodę i bywało że załatwiała sprawę

Aczkolwiek teraz są skuteczniejsze sposoby - świerzbowiec uszny bywa uciążliwy w leczeniu i warto go załatwić najszybciej jak się da.
Acz przy początkach inwazji, w łagodnych przypadkach, u kotów obciążonych zdrowotnie, jedynaków - można pokusić się o medycynę naturalną jesli ktoś ma zapał

Olej jest o wiele bardziej przyjazny kotu niż pestycydy.