daggie - z pierwszymi tymczasami jest naprawdę ciężko, zwłaszcza jeżeli dobrze dogadają się resztą stada. Ty przynajmniej masz o tyle "lepiej", że tymczaska zupełnie nie dogaduje się z rezydentem i będzie jej lepiej na swoim.
Jeśli domek jest godny zaufania, to otrzyj łzy, bo w tym wszystkim chodzi o to, żeby kotu było lepiej, a nie Tobie.
Nie jestem bez winy i nie zamierzam rzucać kamieniem. Sama zostawiłam sobie Siupsiupka, bo nie potrafiłam się z nim rozstać, a potem Ziutka, bo był najlepszym kumplem Siupsiupka no i jak ja miałam ich rozdzielić
Ale powiedziałam, że to na tym koniec i żaden inny kot nie będzie miał u mnie statusu rezydenta. To, że niektóre nigdy nie znajdą domu (i ja o tym wiem), to inna sprawa. Niedawno zresztą znalazł dom taki jeden, o którym też myślałam, że domu nigdy nie znajdzie. Było u mnie ponad rok. Także cuda też się zdarzają, choć zdecydowanie za rzadko.
A jak czytam, że ktoś jest "zbyt wrażliwy" na to, żeby pomóc kotu, że dzwoni do kogoś innego i wrzuca mu problem na głowę "bo on jest zbyt wrażliwy". To mi się wydaje, że temu komuś wrażliwość myli się egoizmem i wygodnictwem.