Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 17, 2011 11:32 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Tymczasy miałam dwa - nie byliśmy w stanie ich oddać. Zwłaszcza że to były maluchy wykarmione butelką, które tak absolutnie nam zaufały. Jak tu się nie przywiązać do takich stworzonek? Poza tym, wrosły w moje stadko, i byłby to stres także dla innych zwierząt.
No i miałam niefajną propozycję dla kociaka jeszcze zanim kocięta dorosły do adopcji, i to mnie ostatecznie wystraszyło. Jak sobie wyobraziłam, że ktoś weźmie mojego wychuchanego kotusia, który od drugiego tygodnia życia zna tylko dom, i wypuści pod blok, "bo koty muszą być w środowisku", to... :| :evil:
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pon sty 17, 2011 11:35 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

daggie pisze:
Greta_2006 pisze:daggie, nie przesadzasz? 8O
Owszem, nikt nie spytał czy będzie podpisana umowa, ale też nikt na Ciebie nie "naskoczył". :wink:

Jejku, może przesadzam. Zdarza się często, że biorę wszystko do siebie. Tym razem jeszcze bardziej, bo sprawa dotyczy czegoś ważnego dla mnie - czy to takie dziwne? :(

Spokojnie :ok: nie obrażaj się, nikt Ci właściwie nic nie zarzuca, tylko spokojnie tłumaczy.
Norrrmalnie jakbyś dziś pierwszy raz na forum weszła. :mrgreen:
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pon sty 17, 2011 11:37 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Nie było moim zamiarem krytykować Cię ani nic takiego :) Tylko doradzić, czemu wg mnie lepiej podpisać umowę.

A co do rozstawania się z tymczasami - strasznie to jest trudne. Mi jest zawsze bardzo ciężko. Ale staram się o tym myśleć matematycznie - mogłabym mieć na stałe 3, maksymalnie 4 koty. A udało mi się uratować od bezdomności aż dziewięć :) i pewnie będą kolejne.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Pon sty 17, 2011 17:33 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Podpisywać umowę będę zawsze.Tak naprawdę jest korzystna dla obu stron, a nie wiem, co w niej jest takiego, co mogłoby przestraszyć? Że kot ma być wykastrowany, że ma chodzić do weta i że nie wolno go wyrzucić ..itd.CO jest przerażającego w umowie? A jej brak, lub niedobra skutkuje czasem...OK, część forumowiczów pamięta pewno dwa białe kotki pasujące do wnętrza, awanturę o rudaska z Krakowa., nie wklejam linków, bo nie chce mi się szukać wątków.
Wyadoptowałam kilkadziesiąt kotów.Praktycznie jestem jedynym DT w moim mieście (wetka jakieś koty miewa ,ale od niej zabieram, kiedy tylko mogę) i bardzo chciałabym pozwolić sobie na powiedzenie,że się nie nadaję na bycie DT. Bo nie nadaję się, płaczę, odchorowuję.Niedawno koleżanka ( miłośniczka zwierząt) powiedziała do mnie,że chciałaby być taką niewrażliwą osobą, jak ja.Ona nie może brać tymczasów, bo jest właśnie za wrażliwa.Nawet na działkę nie pójdzie karmić z powodu swojej wrażliwości.Dzwoni wiec do mnie i opowiada o jakimś biedaku wyrzuconym, chorym,że nie ma co z nim zrobić.Dużo by pisać, ale ja mam w domu minischronisko, niemiły zapach, ciągły brak czasu i pieniędzy, poszarpaną kanapę,ale i świadomość, że parę kocich istnień żyje i miewa się dobrze w NIEZAKOCONYCH DS-ach.Bo to wcale nie jest dobrze,że gęsto w mieszkaniu od footer.
A więc ave wszyscy niewrażliwi, niech ich będzie jak najwięcej, dopóki wokół tyle bezdomnych kocich bied.
Nowy bazarek viewtopic.php?f=20&t=217527 Zapraszam

ewar

 
Posty: 56212
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Pon sty 17, 2011 18:16 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

ewar pisze:Niedawno koleżanka ( miłośniczka zwierząt) powiedziała do mnie,że chciałaby być taką niewrażliwą osobą, jak ja.Ona nie może brać tymczasów, bo jest właśnie za wrażliwa.Nawet na działkę nie pójdzie karmić z powodu swojej wrażliwości.Dzwoni wiec do mnie i opowiada o jakimś biedaku wyrzuconym, chorym,że nie ma co z nim zrobić.

Cudo! :roll:

Myślę że podstawowy wymóg przy tymczasowaniu to dobry, zaufany wet w zasięgu. Znam takiego, mam do niego 50 km. Już przy moich pięciu Puchatych jest to wystarczająco duży problem. Ale jeśli napotkam kota potrzebującego pomocy, nie będę udawała, że go nie widzę.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pon sty 17, 2011 19:30 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Ja swojej kitki nie oddałam.Na szczęście trzy koty i pies to dla mnie za dużo,więc już nic więcej nie przywlokę(pewnie samo przyjdzie!!)
viewtopic.php?f=1&t=111413&p=5974673#p5974673

luty-1

 
Posty: 1147
Od: Nie lut 21, 2010 19:19
Lokalizacja: już nie Konstancin

Post » Pon sty 17, 2011 19:34 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Jana pisze:Właśnie wróciliśmy z odwiedzin u Małpeczki. Kiedyś Małpeczki, dzisiaj ma na imię Mori. Wypiękniała, przytyła, zachowuje się dokładnie tak jak u nas - biega, bawi się, skacze i gada. Ma koleżankę MCO, ale nie bardzo chce się z nią zadawać, za to ludzi kocha. Widać, że jest szczęśliwa w swoim domu :D A nas już za bardzo nie pamięta. Jest dokładnie tak, jak powinno być.


A łza w oku się kręci, Małpulec tyle czasu u nas była...


Jana pisze:Po wizycie u Małpeczki nie mogę się pozbyć natrętnych myśli - czy nasze koty są u nas szczęśliwe? Czy nie miałyby u kogoś innego lepiej? :| :| :| Nawet już zaczęłam zatruwać życie VVu pytaniami czy Nosek nie wolałby być u kogoś innego, a może Rózik... Jakoś nie mogę się pozbyć wrażenia, że kilka kotów być może skrzywdziłam decydując się je zostawić u nas. Bo tymczasowe Świerczek czy Gryzia na pewno się nie skarżą, one z kolei pewnie chętnie u nas zostaną (jakby co), nie ze względu na nas, a na inne koty. Gryzia jak wiadomo kocha Młodego, a Świerczek prawie wszystkie nasze koty kocha i nawet do Szczurusia próbuje się przytulać :twisted:



Ciężko znoszę oddawanie kotów, ale nie ma nic wspanialszego niż szczęśliwy kot w nowym domu.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon sty 17, 2011 20:11 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

daggie - z pierwszymi tymczasami jest naprawdę ciężko, zwłaszcza jeżeli dobrze dogadają się resztą stada. Ty przynajmniej masz o tyle "lepiej", że tymczaska zupełnie nie dogaduje się z rezydentem i będzie jej lepiej na swoim.
Jeśli domek jest godny zaufania, to otrzyj łzy, bo w tym wszystkim chodzi o to, żeby kotu było lepiej, a nie Tobie.

Nie jestem bez winy i nie zamierzam rzucać kamieniem. Sama zostawiłam sobie Siupsiupka, bo nie potrafiłam się z nim rozstać, a potem Ziutka, bo był najlepszym kumplem Siupsiupka no i jak ja miałam ich rozdzielić :?:
Ale powiedziałam, że to na tym koniec i żaden inny kot nie będzie miał u mnie statusu rezydenta. To, że niektóre nigdy nie znajdą domu (i ja o tym wiem), to inna sprawa. Niedawno zresztą znalazł dom taki jeden, o którym też myślałam, że domu nigdy nie znajdzie. Było u mnie ponad rok. Także cuda też się zdarzają, choć zdecydowanie za rzadko.

A jak czytam, że ktoś jest "zbyt wrażliwy" na to, żeby pomóc kotu, że dzwoni do kogoś innego i wrzuca mu problem na głowę "bo on jest zbyt wrażliwy". To mi się wydaje, że temu komuś wrażliwość myli się egoizmem i wygodnictwem.
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pon sty 17, 2011 20:20 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

genowefa pisze:
A jak czytam, że ktoś jest "zbyt wrażliwy" na to, żeby pomóc kotu, że dzwoni do kogoś innego i wrzuca mu problem na głowę "bo on jest zbyt wrażliwy". To mi się wydaje, że temu komuś wrażliwość myli się egoizmem i wygodnictwem.

Masz całkowitą rację :piwa:

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Pon sty 17, 2011 21:16 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Bylam wlasnie ciekawa jak inni znosza oddawanie tymaczasow. Okazalo sie, ze nie jestem osamotniona w plakaniu nad rozstaniem. Mialam piec tymczasow, cztery znalazly nowy dom, jedna kotka jeszcze zostala. Ogromnie za nimi tesknie, szczegolnie za kotka, ktora jako najslabsza z rodzenstwa, stale chorowala. A to przepuklinka, goraczka niewiadomo jakiego pochodzenia, az trzeba bylo podawac surowice, calciwiroza (tez nie wiadomo skad przywleczona, ale prawdopodobnie z lecznicy) zatem wszystkie sily skierowane na mala i chuchanie na kruszynke. Ta najbardziej zapadla mnie i mezowi w serce bo bieda i trzeba bylo duzo czasu jej poswiecic, a szanse przez to na adopcje miala male i juz sie przyzwyczailam, ze pewnie zostanie na dluzej (hm, moze wogole na stale?) a tu los sie wlasnie do niej usmiechnal i trafila na fajny domek do panstwa, ktorzy chcieli towarzyszke dla swojego kota. Zostala tylko jej siostra, ktorej sie nie szczesci do chetnych. Albo ktos nie chce zabezpieczyc balkonu na np. osmym pietrze, albo bo nie jest miziankowa i nie przychodzi na zawolanie. Az sie boje kazdego telefonu z pytaniem o nia, bo mnie zalezy aby miala mily dom taki jak jej rodzenstwo. Siostry i braciszek trafily do sympatycznych domkow, gdzie ludziom zalezy tak jak i mnie na kotach.
A wylane lzy przy rozstaniu? Do tej pory tesknie za malymi (bo dla mnie to wciaz maluchy, chociaz juz po 9 miesiecy maja), ich mama musiala miec operacje jeszcze kiedy je karmila, zatem karmienie i mycie moimi rekami zostalo aby maluchy byly nakarmione i czyste. To ogromnie wiaze z takimi smykami. Te lapki obejmujace za szyje... to mruczenie przy masowaniu brzuszkow...
Przynajmniej raz w miesiacu otrzymuje meile od ludzi, ktorzy adoptowali moje tymczasy i takie wiadomosci razem ze zdjeciami ogromnie podnosza na duchu, ze warto bylo.
A umowa? Jesli komus zalezy to ja podpisze i zabezpieczy balkon, aby kicia nie wypadla.
A ja i tak sie martwie i tesknie, bo taka niewrazliwa jestem, chociaz wiem, ze maja dobrze i opieke weterynaryjna maja i nikt tam na nich nie oszczedza.

vanja

 
Posty: 242
Od: Czw mar 04, 2010 11:33
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 17, 2011 23:38 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.
Chociaż i tak jest bardzo ciężko :( To już jutro :(

daggie

 
Posty: 1253
Od: Sob cze 19, 2010 15:16
Lokalizacja: Kraków/Częstochowa

Post » Pon sty 17, 2011 23:49 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

Trzymaj się daggie i mów sobie,że będą go tam też kochali,a Ty możesz pomożesz nowemu kotkowi,który pomocy będzie potrzebował :ok:

niki2117

 
Posty: 1858
Od: Sob paź 09, 2010 1:54

Post » Pon sty 17, 2011 23:56 Re: Oddawanie "tymczasków" - jak Wy to znosicie? :(

niki2117 pisze:Trzymaj się daggie i mów sobie,że będą go tam też kochali,a Ty możesz pomożesz nowemu kotkowi,który pomocy będzie potrzebował :ok:

Ale jak patrzę w te błyszczące oczka, które patrzą na mnie z taką bezgraniczną ufnością i miłością, kiedy głaszcze mnie biała łapka i zaciska na mojej ręce pazurki, jakby chciała mnie zatrzymać, to nie mogę sobie wyobrazić, że jutro już tego nie będzie...
Ryczę jak głupek. Jeeeeeejku.

daggie

 
Posty: 1253
Od: Sob cze 19, 2010 15:16
Lokalizacja: Kraków/Częstochowa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dran, Manuelowa, teesa i 120 gości