W podlinkowanym przez Ciebie wątku
viewtopic.php?f=1&t=107860
na stronie 7 piszesz o kotku od którego się wszystko zaczęło, dołączasz linki do zdjęć.
thor pisze:a to fotki kotka od którego cały problem sie zaczął
bo "niektórzy zapomnieli że w całym tym zamieszaniu nie chodzi o marne ludzkie ambicje
ale że niepotrzebnie odszedł za tęczowy most kocurek..."
ja usłyszałem że przecież nic się nie stało...
i z tym sie nie pogodzę
i to jego spotkała krzywda - prznyjmniej spróbujcie o tym pamiętać...
http://www.fundacjazmienmyswiat.tarnow. ... t/kot1.jpg
http://www.fundacjazmienmyswiat.tarnow. ... t/kot2.jpg
http://www.fundacjazmienmyswiat.tarnow. ... t/kot3.jpg
opisujesz historię tego kotka na swojej stronie, gdzie również zamieszczasz te same zdjęcia
http://www.fundacjazmienmyswiat.tarnow.pl/troska.php
Wpis pod tytułem- Bezimienny Kocurek
W lipcu 2008 roku do tarnowskiego azylu trafił piękny biały Kocurek. Był w fatalnym stanie, wycieńczony i słaby. Został zabrany z ulicy, leżał na chodniku. Nie wiadomo co się stało, wydawało się że jest ofiarą wypadku, jednak oględziny nie wykazały uszkodzeń wskazujących na kolizję z samochodem. Być może błądził, był osłabiony, może został potrącony przez samochód jednak ponieważ nie była to ruchliwa ulica udrzenia mogła nie być silna i nie doszło do uszkodzeń narządów typowych dla wypadków. Kocurek był całkowicie oswojony, oczywiste było że miał kontakt z człowiekiem, zatem został wyrzucony albo się zgubił. Bardzo szybko stał się ulubieńcem wszystkich pracowników azylu, ocierał się o nogi każdego i domagał się głaskania. Kotek dość szybko nabrał sił, jednak objawiał pewne zaburzenia równowagi i tiki nerwowe. Idąc nie mógł utrzymać równowagi, chwilami trzęsła mu się główka. Ponieważ nie było wyrażnych uszkodzeń i ran typowych przy wypadkach, możliwe było że doszło do jakiś powikłań neurologicznych po innym wypadku albo innym zdarzeniu które było tego przyczyną. W tym stanie oczywistym było że nie może być mowy o adopcji. Gdyby nie te zaburzenia równowagi, tiki nerwowe, nadawał by się do adopcji idealnie. Po prostu wymarzony, przepiękny kocurek, pieszczoch nieprawdopodobny, umiejący się załatwiać do kuwety, grzeczny, spokojny.
Azyl nie dysponował w tamtym okresie aparatem rtg zatem uzgodniliśmy że dobrze będzie zrobić kotu dodatkowe badania w tym rtg które zrobi lecznica przy ul. Asnyka (J.Jakubek M.Kajpus Sc) która wtedy miała podpisaną umowę z Urzędem Miasta na leczenie i sterylizację kotów bezdomnych. Nikt nie przypuszczał że zrobienie zdjęcia rtg skończy się dla kota tak tragicznie. Nikomu nawet to przez myśl nie przemknęło, przecież robiliśmy zdjęcia rtg setkom kotów w tej i innych lecznicach i wydawało się że to prosta rutynowa czynność.
Kot został zawieziony do w/w lecznicy. Kota zostawiono i uzgodniono że będzie dom odebrania po wykonaniu zdjęcia. Po około dwóch godzinach lek.wet. M. Kajpus wykonał telefon do azylu informując że kot ... zszedł. Dowiedziałem się o zdarzeniu kilka dni po fakcie. Zszokowamny i zdenerwowany odwiedziłem w/w lecznicę i zażądałem od obecnego wtedy lek wet M.Kajpusa wyjaśnień. Ten niczego nie wyjaśnił natomiast padły słowa które wprawiły mnie w zdumienie. Usłyszałem bowiem "a co się stało, przecież nic się nie stało". I to wszystko. Żadnego słowa "przepraszam" albo "przykro mi że tak się stało". Po roku kiedy wskutek innego zdarzenia złożyliśmy skargę na działalność zawodową lek.wet.M.Kajpusa do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy MILW, ten zaprzeczył jakoby takie słowa wypowiedział. Oczywiście musiał bo taka wypowiedz z ust lekarza weterynarii pozwala wystawić mu jednoznaczną opinię. No cóż dopiero po tym fakcie uświadomiliśmy sobie że powinniśmy nagrać tą rozmowę na dyktafon i byłby to dowód nie podważalny. Nie możemy oczywiście dzisiaj udowodnić że taka wypowiedz padła z ust lek-wet M.Kajpusa. Jednak to ta wypowiedz oraz drugie zdarzenie które miało miejsce w roku 2009 kiedy to lek.wet. Mariusz Kajpus odmówił udzielenia pomocy małemu rannemu kotu (co znalazło potwierdzenie w zeznaniach jakie w/w składał przed sadem), spowodowała całą lawinę wydarzeń.
Nigdy już nie dowiemy się prawdy, co wtedy naprawdę się stało w lecznicy przed wykonaniem zdjęcia rtg jak twierdził lek.wet M.Kajpus. Kto i dlaczego naprawdę zdecydował aby uśpić kota do zdjęcia, dlaczego zdecydowano o podaniu sedazinu skoro były wg ulotki producenta do tego przeciwwskazania a mianowicie "nie stosować leku w arytmii komorowej serca, w hipotensji, we wstrząsie, nie stosować w przypadku chorób układu oddechowego itd.". Jak czytamy w piśmie Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej podająca lek lek-wet A.Pastuła stwierdziła u kota objawy kataru siennego, okresowe niedowłady i tiki nerwowe. A jednak lek podano. Lecznica przyjęła stanowisko że ten lek spowodował zejście kota choć lek-wet M.Kajpus woli określenie "zwierzę zdechło"(cytat z pisma do sądu).
Nigdy cię nie zapomnimy bezimienny kocie - nawet nikt nie zdążył wymyśleć dla ciebie imienia. Tak szybko to się stało. Nigdy o Tobie nie zapomnimy i nigdy się nie pogodzimy z tym że odeszłeś z tego świata przed czasem. Pozostaniesz w naszych sercach na zawsze. Twoje odejście nigdy nie powinno się wydarzyć. Trafiłeś do azylu w fatalnej kondycji, nabrałeś jednak sił i mogłeś mieć nowy domek i nowych kochających opiekunów. Niestety nie udało się. Na drodze stanął wydawało się prosty, rutynowy zabieg; zdjęcie rtg. Skoro jak twierdził weterynarz byłeś niespokojny (w co nie wierzę bo byłeś nadzwyczaj łagodnym kocurkiem) wystarczyło zadzwonić do fundacji i powiedzieć że nie ma kto kota przytrzymać (przecież chodziło o tych kilka sekund unieruchomienia do zdjęcia). Ale nikt się nie pofatygował. Mamy nadzieję że nie cierpiałeś.
Jesteś teraz za Tęczowym Mostem ale w naszych sercach pozostaniesz na zawsze.
Do tego zdarzenia doszło 4 lipca 2008r i miałeś dr. Kajpusa przeprosić publicznie.
Teraz Cię Thor pytam jak naprawdę wygądał kotek z opisanej przez Ciebie historii, bo wprowadziłeś wszytkich w błąd.
Ponieważ masz serce z kamienia, to posłużyłeś się zdjęciami i opisem kotka, który trafił do Azylu z interwencji po śmierci swojej pani.
Tu jest jego wątek
viewtopic.php?f=13&t=78854
i zacytuje, coby nie umknęło
thor pisze:W tarnowskim azylu jest kocurek który trafił tam po śmierci swojej pani. Przeżywa jej śmierć bardzo, odmawia jedzenia i picia. Jest pod opieką weterynarza jednak musi zacząć jeść i pić. Był cały czas jedynym kotem w domu nie wychodzącym dlatego zle znosi towarzystwo innych kotów jak też całą sytuację. Kiedy znaleziono jego panią martwą, kocurek leżał w nią wtulony. Pani mieszkała sama, znaleziono ją dopiero po kilku dniach kiedy prawdopodbnie nie otwierała na wizytę pani z opieki społecznej.
Kocuerk NATYCHMIAST POTRZEBUJE KOCHAJĄCEGO DOMKU! Jeżeli go nie znajdzie, nie przeżyje. Robimy co możemy aby uwierzył że nie wszystko jeszcze stracone, w naszej obecności jedyne na co się zdobywa co picie wody. Niestety kocurek ma się zle, widać że psychicznie nie może odnależć się w nowej sytuacji.
KOCUREK MUSI JAK NAJSZYBCIEJ ZNALEŻĆ NOWY DOMEK! Był kotem niewychodzącym, jest niewykastrowany ale jeżeli ktoś go wezmie pokryjemy koszty kastracji.
TO KWESTIA DNI, KOCUREK MUSI ZNALEŻĆ DOMEK INACZEJ NIE PRZEŻYJE!!!
Fotki sa tutaj:
http://www.fundacjazmienmyswiat.tarnow.pl/gal-azyl3.php
Thor dlaczego zrobiłeś coś tak obrzydliwego - po co wykorzystałeś te zdjęcia i co komu chciałeś udowodnić, posługując się fałszywym materiałem?thor 29 lipca 2008r pisze:Niestety kotek nie żyje odszedł za tęczowy most i jest teraz już ze swoją Panią.
Nie udało się mu pomóc
Kotek ze zdjęć odszedł 27 lipca 2008r.