Zunia - proszę o konsultację.

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Wto lis 16, 2010 13:44 Zunia - proszę o konsultację.

Ostatnie dni to pasmo nieszczęść.

Maleńka odratowana po upadku z 8 piętra.
Zunia niestety umarła wczoraj.

Diagnoza - ropomacicze.
Krew - OK tylko hematokryt i hemoglobina powyższona. Trombocyty niskie 128 przy dolnej normie 300.
Sobota ok 23 - USG - rozpoznanie ropomacicza. Zuza wygladała na 10 miesiąc ciąży, ale to było nie możliwe ze względu na to że nie miała kontaktu z kocurem. Wiek 10 lat. Nie dostała nigdy leków przeciw cyklowi rozrodczemu.
Nigdy nie było problemów poza:
2009- problemy z wymiotowaniem - krew ok poza limfocytami - odrobaczenie
potem ropień pod okiem - lincospectin przez 5 dni
potem znów ropień - jakiś sinolurar czy coś - podawany przy zakarzeniach przy zębach - bardzo skuteczny- nazwa na bank pomylona
I to tyle
W tym roku nic.
Zunia bardzo często wymiotowała, ale w końcu była odrobaczywiana. Nawet zaczęliśmy jej podawać pastę odkłaczającą - nastąpiła poprawa ale nie 100%.
Ostatni tydzień:
Sprzątanie mieszkania - odkrycie, że pod łóżkiem są metry zwymiotowanej karmy, która nie dostała się do żołądka. Pojawiło się pytanie jak to jest możliwe że Zunia jest taka piękna, zdrowa sierść, dużo waży. No ale ok.
Potem przemyślenia i pytanie, co się stało z jej rują? We wrześniu miała mieć ruję ale nie było ostatniego składu cyklu- czyli 'łajdaczenia się, że tak powiem'. Zastanawiałem się czy jest w ciąży, no w sumie chodziła na smyczy nie zawsze ze mną. Kotów na osiedlu pełno może cóś się stało. Ale jak ją wiozłem na ręce i zrobiłem jej badanie brzucha to nie udało mi się stwierdzić nic. Dziwne, bo jak kotka jest w ciąży to można wybadać płody. Ale tu ich nie było. Pęcherza też się nie udało znaleźć. Zuza szukała miejsca w szafie. W końcu pomyślałem, że może ma ciążę urojoną i to wpłynęło na jej fizjologię. Ale coś mi nie grało. Zuza za dobrze wyglądała a za często wymiotowała. Non stop przy kaloryferze. Całe dnie przesypiała. Jej dzień: Spanie, jedzenie - 5 minut zwrot w całości- spanie.
Niedziela - godzina 15 - wyniki krwi. Konsultacja u kilku wetów - natychmiast operować. jeden wet z Legionowa kazał podać natychmiast płyn Ringera Lactate dożylnie - wiadomo by wypłukać toksyny w przypadku toksykacji.
Więc telefon do lecznicy i pytanie czy założą wenflon i podłączą płyn natychmiast - w aptece w Warszawie niedostępny.
W lecznicy przeklęta świerzo upieczona doktorowa - zamiast spojrzeć na wyniki dokładnie od razu za wenflon. Ok. Raz się jej prawie udało ale zaczęło krwawić. A ona - no cóż ma słabe żyły. A ja niewyspany, półprzytomny z nerw ok. Podała płyn podskórnie 150 ml na raz !!!! a później się jeszcze okazało że przyrząd do przetaczania zawierał tlen - nie spuściła go. Nic nie podała. Wiedząc co jest nawet nie zaproponowała antybiotyku - (jak otrzeźwieję to w lecznicy będzie poważna rozmowa ) ale na szczęście w domu był lincospectin. W nocy jak już emocje opadły zacząłem analizować co się dzieje, wyniki krwi i okazało się że problem z wenflonem i przy pobieraniu krwi to nie słabe żyły ale poważne problemy z krzepliwością - po pobraniu krwi trudno było zahamować wyciek krwi, w końcu zaczęła się wynaczyniać do wewnątrz.
Kolejna noc całkowicie nie przespana.

Poniedziałek około 8 rano zawieźliśmy Zunie do Pani doktór (Agnieszka P. - bardzo fajna, młoda, ale inteligentna, enpatyczna z wiedzą książkową i praktyczną umiejąca ją wykorzystać). Wszystko było ok. Ok 10:40 dzwoniła że zakończyli operację i że jest już ok. Zuza się wybudza. Byłem w lecznicy w pięć minutek. Przytuliłem się, lgneła do mnie bardzo. ŚLINIŁA SIĘ!!!!!!!!!! ale tak koty mają pobodnoż - bzdura WSTRZĄS- ale za bardzo byłem przytłumiony by cokolwiek ocenić. Pani doktór powiedziała że nie było żadnych problemów. udało się bez krwawienia. Bez komplikacji. Nawet troszkę jej kamienia z ząbków bez wyrywania oczyściła. Wyszedłem by naszykować jej miejsce w domu w ciemnym miejscu tak by jej było dobrze. 11:35 dzwoni Pani doktór. :(

Miała arytmię, wstrząs. Mimo respiratora i reanimacji nie ustabilizowała się a potem serduszko...

Podobnoż jest jakiś zespół XXXX, który występuje po usunięciu ogromnych ciężkich tkanek uciskających w skutek czego zdrowe serduszko po niedługim czasie wysiada na wskutek przywrócenia normalnego krążenia.

Macica była 8-krotnie powiększona. Jej waga dorównywała wadze Zuni. Czyli Zuza to w połowie macica i w połowie reszta ciała. To było zamknięte ropomacicze.

środki użyte do znieczulenia: Ketamina i metaXXXXX. Nie podano prawdopodobnie atropiny na samym początku.
Zuza się całkowicie wybudziła po operacji.

Wieczorem ze względu na to że byliśmy mocno odurzeni środkami uspokajającymi postanowiliśmy ją pochować. Wiem, że szybko, ale jak w nocy leki puszczały to mało nie zwariowałem. Pojawiła się niepokojąca wzmianka..

Ania, która ją opatulała i niosła do grobu dostała silnego uczulenia na dłoniach. Popuchły jej nadgarstki w miejscach styczności z ciałkiem.

Dla mnie teraz jest prawie jasne, że i Ania i Zunia są na coś uczulone.

Co udało mi się zauważyć to jedynie srebro na brzuszku. Ale Ania nosi łańcuszek srebrny więc odpada.
Proszę mi powiedzieć co to za zespół objawów lub jak to ściema to co mogło uczulić, bo na bank to był wstrząs anafilaktyczny.

Zunia miała zdrowiusieńkie serduszko. Była pełna życia.

Proszę o odpowiedzi, podpowiedzi osób, które niestety to przeszły, albo które są lekarzami weterynarii.

tom2zagumnelit

 
Posty: 115
Od: Czw paź 09, 2008 19:28
Lokalizacja: Warszawa Nowodwory

Post » Wto lis 16, 2010 16:44 Re: Zunia - proszę o konsultację.

boże a suka mojej kumpeli wlasnie tez ma ropomacicze masakra
gerardbutler
 




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider], Google [Bot], Hana, koszka i 39 gości

cron