Strasznie się cieszę, że się znalazła, nie mogę przestać jej przytulać a ona nie przestaje mruczeć

Niestety nie była zaczipowana... wstyd się przyznawać... byłam przekonana, że komu jak komu, ale mi się coś takiego nigdy nie przytrafi...
mam doskonałą nauczkę, całe szczęście, że dla Zuzi skończyło się to dobrze...
u weterynarza chciałam się upewnić sprawdzając bliznę po sterylizacji, w szpitalu na powstańców wet wygolił brzuszek pod żebrem (a mówiłam mu że miała szew po środku, taki malutki) i powiedział, że on jest zwolennikiem starej metody sterylizacji, duże cięcie i że taki szew goi się tak samo długo jak mały.
po wygoleniu z boku (!) stwerdził, że blizny nie ma i że on wyczuwa macicę, więc jego zdaniem kotka nie jest sterylizowana, zalecił USG (100zł) i stwierdził, że zwinęłam komuś kota... za wygolenie brzuszka i sprawdzenie węzłów chłonnych wziął 70 zł...
następnego dnia, jak już było czynne, pojechaliśmy na białobrzeską, tam gdzie sterylizowała ją Pani dr Żurawska, i dowiedziałam się, że u kotki bardzo trudno jest wyczuć macicę (poza okresem rui), że Zuzia była sterylizowana nową metodą, gdzie dokonuje się małego cięcia po srodku brzuszka - szew 1,5 cm - i że blizna z pewnością jest juz nie widoczna. nie wzięli ode mnie ani złotówki... stwierdzili, że USG może ale nie musi sprawy wyjaśnić, bo nowa metoda sterylizacji ma to do siebie, że zostwia się resztki macicy, ew. szyjki macicy, o czym lekarz na powstańców nie wiedział...
nie wiem, jakie są Wasze doświadczenia, ale już któryś raz spotykam się z takim lekcoważącym i w moim mniemaniu mało profesjonalnym podejściem na powstańców, owszem nie zawsze, zależy na kogo sie trafi, ale efekt jest taki, że jeżdżę tam tylko w bardzo pilnych sprawach, mimo, że mam blisko...
morał z tego taki, że Zuzia i Pusik zostaną zaczipowane, szkoda tylko, że takiej historii było trzeba, żeby mnie do tego przekonać.
Pozdrawiam

M.