Zmiany w płucach :( Zaniki głosu u Gucia :(( Proszę o radę!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon kwi 11, 2005 14:23

Od wczoraj prawie w ogóle nie maiuczy, a jak próbuje to naprawdę kiepsko mu to wychodzi. Ledwo co wydobywa z siebie głosik :cry:

Właśnie jadę z nim do weta, choć wątpię, żeby on coś pomógł :cry: Oby tylko jeszcze mu bardziej nie zaszkodził :cry: Tak chciałam tej wizyty uniknąć...

Bardzo, bardzo proszę, trzymajcie za nas kciuki!!!! Są bardzo potrzebne!

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon kwi 11, 2005 14:24

:(

trzymam mocno :ok: :ok: :ok:

Agusia

 
Posty: 3615
Od: Czw wrz 16, 2004 10:17
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Pon kwi 11, 2005 14:30

Trzymam mocno :ok:

@sica

 
Posty: 817
Od: Śro lip 07, 2004 12:12
Lokalizacja: Kraków, stara Nowa-Huta

Post » Wto kwi 12, 2005 23:34

Agusia i @sica - wielkie dzięki za kciuki!!! :wink:

Jeśli to kogoś w ogóle jeszcze interesuje to tak jak pisałam, byłam wczoraj z Guciem u weta.

Jak zwykle nic się w sumie nie wyjaśniło, tradycyjnie skończyło się tylko na domysłach :? Rtg, wet na razie nie zlecił ani żadnych innych badań. Sprawdził węzły chłonne i stwierdził, że nie są powiększone :D Gardziołko też według niego jest ładne, nie jest zaczerwienione. Temperatury nie ma (termometr wykazał powyżej 37 stopni, chyba 37,7, ale dokładnie już nie pamiętam). Mierzył mu ją niecałą minutę, raptem kilka sekund, więc nie wiem na ile ten wynik jest wiarygodny. Mógł by mi ktoś powiedzieć, jak to naprawdę jest u kotów z tą temperaturą? Jaka jest odpowiednia?

Nie wiem, czy potrafię powtórzyć to, co powiedział wet, ale podejrzewa on nadwyrężenie lub podrażnienie nerwu, który znajduje się w okolicy krtani czy nagłośni, nie spełnia on swojej funkcji i trzeba poczekać ok. 10 dni, a powinno wszystko wrócić do normy. Uważa on, że to żadne zapalenie krtani ani nic podobnego. Jeśli nadal, po tych 10 dniach problem nie zniknie to wtedy mamy się u niego pojawić. Wspomniał, że te inhalacje też mogły trochę mu to podrażnić... W zasadzie to weci z Gdyni wszystko bardzo lekko przyjmują, bo przecież problem nie dotyczy ich własnej osoby... Szczerze mówiąc to mi jest już głupio tam się pojawiać, bo wszyscy, w tej lecznicy, na mnie się patrzą jak na przewrażliwioną wariatkę :? :( Wczoraj te dziewczyny, które asystowały wetowi w trakcie badania tylko głupio się pod nosem śmiały...

Wiecie co, cały czas nie daje mi spokoju tamten dzień, kiedy Gucio miał pobieraną krew. Nie wiem, obawiam się, że ta baba (sorry za wyrażenie, ale naprawdę mnie wtedy okropnie zdenerwowała - mówiąc delikatnie), która pomagała w trzymaniu mojego Skarba podczas pobierania krwi, mogła mu coś uszkodzić. Zachowywała się naprawdę ordynarnie :evil: Gucio wtedy okropnie krzyczał, a ona tak bardzo mocno go ściskała za tą szyjkę, za krtań, aż prawie się zaczął krztusić. Do tego te jej bezczelne słowa - "choć miałbyś się udusić, a my i tak pobierzemy ci krew". Do tego ten jej ton, był taki nieprzyjemny. Później stanowczym głosem powiedziała, że kot jest poprostu za bardzo rozpieszczony (powtarzała to później jeszcze kilka razy)... Jak powiedziałam, że jego to napewno boli to ona na to tym samym tonem odpowiedziała - "nic jego nie boli, to poprostu histeria, jest rozpieszczony i tyle". Boże, a ja się bałam, że ona naprawdę go udusi :( W dodatku używała innych niezbyt przyjemnych słów, których nie mam ochoty tu przytaczać. Ona jest tam recepcjonistką. W życiu nie pomyślałabym, że potrafi zachować się tak ordynarnie. Nie wygląda na taką. Nie mam pojęcia, dlaczego tym razem to właśnie ona pomagała. Krew pobierał (co zresztą trawało to bardzo długo) tzw. "pielęgniarz", którego też zbytnio nie lubię. Nie jest on zbyt komunikatywny i miły. Weta przy tym nie było.
Dziwi mnie fakt, że pierwszy zanik głosu, pojawił się krótko po tym jak wróciliśmy z lecznicy, jeszcze tego samego dnia. Może to poprostu zbieg okoliczności, a może nie...? Jak o tym wspomniałam wetowi, właściwie delikatnie zasugerowałam to tylko głupio się uśmiechnął... :?
Już nigdy, nigdy w życiu, nikomu nie pozwolę tak poniżać żadnego z moich zwierzaków!

Za pierwszym razem kto inny Guciowi pobierał krew, obecny był przy tym wet, ja trzymałam kota, wszystko sprawnie i szybko poszło, a Gucio był bardzo dzielny i grzeczny... zupełnie inna atmosfera niż ostatnio!

Wspomnę jeszcze, że jak tylko maluszka znaleźliśmy (gdy miał ok. 3 miesiący) to podobnie jak teraz nie mógł wydobywać głosiku, ale wtedy, na szyjce miał tak strasznie mocno zaciściętą obrożę przeciw pchłom... do tego był chory... jednak, po pewnym czasie wszystko się unormowało. Nie wiem, może to też ma z tym jakiś związek (z tą krtanią i płucami?). Ktoś mógł mu przecież założyć tą obrożę, jak był młodszy... on rósł, a obroża nie... Może przez to powstał jakiś "niedorozwój" tych narządów? Ech, sama już nie wiem.

Co o tym wszystkim myślicie?

No nic, na razie nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekać.

Z Guciem dzisiaj troszkę lepiej niż wczoraj. Nie chcę jednak zapeszać, więc ostrożnie mówię (i po cichu się cieszę), że już trochę ze mną "pogadał" i ciut ładniej pomiauczał, ale niestety, nie odzywa się tyle co zwykle :( I ten głos jest jeszcze taki niepewny :(
Wydaje mi się, że jego samopoczucie, na szczęście jest dobre. Dzisiaj prawie cały czas mnie zaczepiał :wink: Chętnie się bawił (a właściwie były to wariacje :wink:). Dopiero teraz postanowił sobie odpocząć.

Mam nadzieję, że ktoś dotarł do końca. Dzięki za kciuki, które napewno jeszcze się przydadzą - bardzo nieśmiało o nie proszę :wink:

Pozdrowionka,
Kate

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 13, 2005 0:03

A moze on po prostu od tego glosnego miauczenia wtedy podczas pobierania krwi zachrypl, "zdarl sobie struny glosowe" - jak to sie czasami mowi? ;)
Ja, jak jeszcze kilka lat temu jezdzilam na koncerty - to zwyczajowo wracalam glucha i nie mowiaca tylko skrzeczaca ;)
A i nie raz zdarzalo sie ze kot ktory np. w drodze do weta darl pyska - potem przez kilka dni byl cichy jakos dziwnie ;)
A jak Twoj biedak nie dosyc ze sie wydzieral podczas pobierania krwi - ale jeszcze byl trzymany mocno za szyje - to mogl sobie te struny glosowe naprawde porzadnie uszkodzic. Ale to mija :)

Zupelnie nie wspomne o zachowaniu Twoich wetow wogole - ale juz panienki ktora brala udzial przy pobieraniu krwi - w szczegolnosci... To jakas paranoja :(

Co do temperatury - to normalna dla doroslego kota jest okolo 38.5.
U zestresowanego moze byc troszke wyzsza.
Tak wiec jesli u Twojego bylo podczas wizyty u weta 37.7 - to troche przymalo. Ale moze to wynikac ze zbyt krotkiego pomiaru.

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro kwi 13, 2005 0:38

Dzięki Blue za odpowiedź! :wink:

A moze on po prostu od tego glosnego miauczenia wtedy podczas pobierania krwi zachrypl, "zdarl sobie struny glosowe" - jak to sie czasami mowi? A jak Twoj biedak nie dosyc ze sie wydzieral podczas pobierania krwi - ale jeszcze byl trzymany mocno za szyje - to mogl sobie te struny glosowe naprawde porzadnie uszkodzic. Ale to mija :)

Masz rację - to całkiem możliwe. Taką opcję też biorę pod uwagę.
I mam ogromną nadzieję, że tak jak piszesz, jednak mu to minie :wink:

Tak wiec jesli u Twojego bylo podczas wizyty u weta 37.7 - to troche przymalo. Ale moze to wynikac ze zbyt krotkiego pomiaru.

Ojej :( A co może oznaczać obniżona temperatura w przypadku kotka? Jednak jestem pełna nadziei, że poprostu za krótko mu ją mierzono...

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro kwi 13, 2005 6:09

Kate23 pisze:Masz rację - to całkiem możliwe. Taką opcję też biorę pod uwagę.
I mam ogromną nadzieję, że tak jak piszesz, jednak mu to minie :wink:


Biorac pod uwage ze zaczelo sie to tuz po tej feralnej wizycie uweta - to ja bym sie nad innymi opcjami nawet nie zastanawiala :)

Ojej :( A co może oznaczać obniżona temperatura w przypadku kotka? Jednak jestem pełna nadziei, że poprostu za krótko mu ją mierzono...


Zazwyczaj obnizona temperatura wynika z jakiegos oslabienia - no ale kilka sekund mierzenia, szczegolnie zwyklym termometrem - to stanowczo zbyt krotko i jeden stopien w dol raczej tym sie tlumaczy :)
Jesli masz mozliwosc i kocurek pozwoli bez wiekszych nerwow - to mu ja po prostu sama zmierz :)

Blue

 
Posty: 23943
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw kwi 14, 2005 1:13

Dzięki Blue :)

Jesli masz mozliwosc i kocurek pozwoli bez wiekszych nerwow - to mu ja po prostu sama zmierz

Myślę, że Gucio bez większych problemów dał by sobie zmierzyć temperaturę i chciałam już dawno to zrobić, ale... niestety, nie mam w domu cienkiego termometru. Pytałam w kilku aptekach i wszędzie mieli jedynie te grube, a sprzedawcy robili takie 8O oczy, gdy tylko usłyszeli o cienkim termometrze... :roll:

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw kwi 14, 2005 1:27

Kup normalną ludzką minutówkę...
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt lis 18, 2005 1:53

Witam po długiej przerwie.
Nie pisałam wcześniej, bo nic takiego się u nas nie działo. Ale wczoraj zostałam poproszona o wznowienie wątku, więc piszę ;-)

Gucio odzyskał głos (odpukać w niemalowane) i mam nadzieję, że tak już zostanie. Martwiło mnie, że te zaniki głosu ciągle powracały, że była poprawa tylko na kilka dni. Oby tym razem odzyskanie głosiku już pozostało na stałe. Zaczynam się martwić, gdy tylko przez dłuższy czas go nie słyszę :oops:
Ostatnie dni bez przerwy miauczał - może miało to jakiś związek z obecnymi problemami moczowymi, może go bolało?

Odnośnie płuc... teraz ostatnio nie miał robionego Rtg, ale mam nadzieję, że te zmiany nie powiększyły się. Szczerze mówiąc, boję się teraz iść z nim na to badanie :cry: Cały czas jestem strasznie zaniepokojona tymi płuckami. Na szczęście, Gucio nie ma niepokojących objawów. Jedynie w trakcie spania tak jakby chrapał i czasami oddycha przez nos, ale ma tak prawie od początku.

Normalnie robi mi się mdło na samą myśł o wizycie u wetów ze Stryjskiej.

Z tym noskiem jest niestety bez zmian. Ale jeżeli jest to spowodowane krzywą przegrodą nosową (jeśli ją ma) to raczej nic nie da się na to poradzić. W dodatku wczoraj wetka powiedziała, że jeżeli u kota nie wyleczy się "kataru" w ciągu roku to już nigdy się go nie wyleczy - bardzo "pocieszające" :( A Gucio wydmuchuje te "gluty" od maleńkości (pisałam całą historię na forum, chyba nawet w tym wątku).

Znowu przyplątał się problem z ukł. moczowym, który leczymy (opisywany w oddzielnym wątku).

Jak sami widzicie, praktycznie nic nowego.

Pozdrowionka,
Kate

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt lis 18, 2005 9:07

Przydałoby się zrobić ten RTG, jeśli zmiany stoją w miejscu to troszkę byś się uspokoiła.
Może spróbuj na Kieleckiej? Tam jest dwóch lekarzy, których mogę polecić Lek.wet. Tomasz Brzeski chirurg, drugi jest specjalistą w chorobach psów i kotów Lek.wet. Adam Wiercziński.
Klinika jest teraz w trakcie rozbudowy, będzie konkurencją dla Stryjskiej.
Głaski dla Gusia :)
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Czw lis 24, 2005 2:14

Klaudia, dopiero teraz zauważyłam Twój wpis w tym temacie :oops:

Wiem, że przydałoby się... trzeba będzie w końcu wybrać się na tego Rtg. Wybieram się już od dłuższego czasu i jakoś nie mogę się wybrać... ze strachu :oops: Może bym się uspokoiła, a może nie. Boję się tego, co będzie widać na zdjęciu.
A wówczas, co dalej?
Z płucami to nie żarty :( Już teraz wyobrażam sobie tą bezsilność, która mnie całkiem dobija. Najgorsze, że na pdstawie samego Rtg nie można postawić jednoznacznej diagnozy. Można wykonać tomografię w Warszawie, ale to badanie też nie daje pewności - tyle, że te zmiany będą trochę bardziej widoczne...
Pozostaje jeszcze Bronoskopia, ale ona jest natomiast bardzo inwazyjna i boję się, że dopiero wtedy zrobię z kota chorego (musi być znakomity specjalista, żeby badanie się udało).

Zrobiłabym dla mojego Maluszka wszystko, gdybym tylko miała taką możliwość. Gdybym wiedziała, że mam szanse mu pomóc. Że jest w dobrych rękach (chodzi o specjalistę). Że po badaniu nie będzie bardziej chory niż jest.
Tak strasznie bym pragnęła zrobić to, co dla NIEGO najlepsze. Okropnie się czuję z myślą, że jestem tak ograniczona pomocą medyczną dla moich ukochanych zwierzaków :cry:
Kurcze, nigdy nie wiem, jaką w ich przypadku podjąć decyzję, jaka dla nich byłaby najlepsza...

Przepraszam, że tak się żalę. Już pewnie macie mnie dosyć.

Gucio dziękuje za głaski! :D

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pt lip 23, 2010 13:41 Re:

Normalna temperatura kota wynosi powyżej 37,7
gdy kot ma powyżej 38,8
ma stan podgorączkowy

martyka97

 
Posty: 1
Od: Pt sie 10, 2007 7:36

Post » Sob lip 24, 2010 15:03 Re: Zmiany w płucach :( Zaniki głosu u Gucia :(( Proszę o radę!

ojej ale wykopalisko, 5 lat minęło od ostatnich wieści..
ciekawe co u Kasi i Gucia :roll:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Śro paź 27, 2010 15:53 Re: Zmiany w płucach :( Zaniki głosu u Gucia :(( Proszę o radę!

Dopiero teraz zauważyłam, ze nasz stary watek zostal odgrzebany :lol: Dzisiaj wpisałam w google 'zmiany w płucach u kota' i pojawił się jako pierwszy :roll: A ja już nawet zapomniałam o jego istnieniu...

Klaudio, u nas niezaciekawie :( Coś dzieje się w pęcherzu, w dodatku Gucio jakiś niemrawy i ospały, a jeszcze teraz powrócił temat płuc :(
Kilka miesięcy temu założyłam nowy wątek- w sumie niepotrzebnie, bo mogłam kontynuować nasz stary... Poza tym, zeszły rok był dla mnie bardzo przykry, bo po 16 latach odszedł moj psinek :cry: a nieco wcześniej królińka :cry: Wciaz mnie sciska, jak o tym mowie/pisze :cry: 25 października minal rowny rok od śmierci Smerfusia [*], a mi sie wydaje jakby to calkiem niedawno bylo.

Wczoraj byłam z Guciem na USG i skontrolowalam rowniez Rtg klatki piersiowej. W USG nic poważnego na szczescie nie wyszlo - nawet osad... tylko w takim razie skąd tyle krwi w moczu (erytrocyty pokrywaja pole widzenia) :(

Natomiast bardzo zaniepokoil mnie Rtg pluc. Od lat, na zdjeciu widoczne są zmiany w płucach, wiec nie spodziewalam sie, ze nagle pluca beda czyste, ale chcialam porownac zdjecia, zobaczyc czy cos sie one zmienily. Na początku (6 lat temu) było podejrzenie nowotworu. Osłuchowo płuca są podobno czyste, jednak słychać świsty krtaniowe. Wczoraj wykonano kontrolny Rtg i oczywiscie zmiany są nadal... ale najbardziej niepokojące jest to, że weterynarz mówił tak, jakby coś się w ich obrazie zmieniło i od razu uprzedził, żeby się tym nie przejmować, bo z wiekiem tych zmian będzie coraz więcej :? Ja jednak przeczytałam w jednej ksiazce wet., że tak nie powinno być i albo kot jest zdrowy (ma czyste płuca) albo chory i w przypadku kotów nie ma to związku z wiekiem. W dodatku jestem świeżo po lekturze artykułu "Pierwotne nowotwory płuc u kotów - opis przypadków" (z 2008r), którego autorem jest dr Rafał Sapierzyński - nie slyszalam o nim, ale chyba jest onkologiem i przyjmuje w Warszawie?
To ten artykuł:
http://medycynawet.edu.pl/pdf2008/sierp ... 461050.pdf
Jestem tym przerażona. Bardzo chciałabym skonsultować te zdjęcia ze specjalistą. Moze z dr Marcinskim? Gucio jest prawdopodobnie nosicielem 'kociego kataru' i wet jest zdania, że te zmiany to pozostałości z młodości, ale tak do końca nie wiadomo, czy są one większe - lekarz nie powiedział wprost, ale dał do zrozumienia, że raczej tak. Tak więc bardzo ważne jest, żeby ktoś jeszcze obejrzał te zdjęcia, najlepiej ktoś, kto się na tym dobrze zna i porównał... bo jeśli te zmiany są takie, jakie były 6 lat temu, to chyba nie ma się czym przejmować? Natomiast, jeśli są większe, to to raczej żadne pozostałości z przeszłości nie są?

Kate23

 
Posty: 838
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Paula05, sylwiakociamama i 54 gości