Masz rację, że mogła to być nadwrażliwość na nici, bo rana dopiero zaczęła się goić po wyjęciu wszystkich resztek. W tej chwili Luśka ma niewielką (dosłownie 3-5mm) dziurkę na samym dole cięcia i cały czas jej się tam coś sączy - wet stwierdził, że jak się sączy, to dobrze, ze się nie zamyka - najważniejsze, że nie ma żadnego zakażenia, a ranka jest czysta i się nie powiększa.
Te guzy są umieszczone symetrycznie, na wysokości ostatniej pary sutków - stąd podejrzenie, że to gruczoły mleczne.
Z sutków nie wycieka ani ropa ani mleko, nawet przy uciśnięciu.
Oczywiście wiem, że powinnam skonsultować się z innym wetem, ale po przygodach z lambliozą u innej mojej kotki, nie mam do nich nawet odrobiny zaufania. Ten, do którego chodzę przynajmniej się przyznaje, że czegoś nie wie, a nawet się zapytał, czy nadal piszę na kocich forach, bo skoro forum wyleczyło moją Helkę z lamblii, to może i tutaj coś poradzi a i on się czegoś nauczy

.
Anielko - mieszkam w małej mieścinie, gdzie do wyboru mam dwie lecznice, obydwie na podobnym poziomie i z podobnym wyposażeniem gabinetów (czyli żadnym). O USG myślałam, ale na razie nie mam jak pojechać do miasta obok, bo jakoś nie wyobrażam sobie podróży autobusem z szamocącym się kotem w transporterze - dopiero przyszły weekend wchodzi w grę, bo będę miała auto.
W tej chwili Luśka dostaje steryd, bo ewidentnie jest po nim lepiej. Jak dostawała sam antybiotyk, to guzy nie malały ani nie rosły, a jak wet dorzucił steryd, to zmiękły i stały się mniej napięte.