Jest jeszcze czwarta metoda z której ja korzystam ostatnio z ulgą nieziemską

Nienawidzę łapać moczu od kotów, bo jest to stresujące dla mnie (zdążę, nie zdążę, no sikaj wreszcie) i dla kota.
Łapanie do pustej kuwety, wanny - owszem, też można - ale często powoduje to fałszowanie wyników.
Gdy kot jest chory, ma chory pęcherz, ten rodzaj łapania powoduje często że kot wstrzymuje ile się da oddawanie moczu - co nie pomaga jego zdrowiu.
Idealnie jest złapać bezpośrednio od sikającego kota, ale jest to trudne, u niektórych kotów niemożliwe, a dodatkowo stresuje kota w kuwecie. A tego koty wybitnie nie lubią.
Można też kota "wycisnąć" u weta - ale to też ma swoje wady - w przypadku silnej infekcji pęcherza jest to wręcz niebezpieczne i też fałszuje wyniki, przy podrażnionym lekko pęcherzu pod wpływem ucisku może dojść do podkrwawienia śluzówki i wynik wyjdzie o wiele gorszy niż rzeczywistość.
Już przed chwilą pisałam w innym wątku - nasza wetka pobiera mocz prosto z pęcherza.
Rewelacja.
Mimo iż zabieg nieco makabrycznie wygląda - igła wbita w brzuch - to koty tego nawet nie czują, znoszą śpiewająco - a mocz zaraz jedzie do badania.
Szkoda że tylko nieliczni weci potrafią i chcą to robić.