Nie da się ukryć, że Tosiek walczył bardzo od samego początku, by z nami zostać.
Pamiętam jak dziś, z jakim zdziwieniem odkryłam, że jakiś obcy kot siedzi w mojej piwnicy w kartonie

Zakamuflował się tam i on jeden wie ile tam cichaczem przesiedział, zanim go zobaczyłam. Czy to było pół godziny, czy może cały dzień?

Wtedy go wygoniliśmy (choć ja z wielkim żalem, bo najchętniej bym przygarnęła wszystkie bezdomne kociaki....).
Pamiętam, jak na drugi dzień przyszedł pod dom, taki głodny i sam na kolana wskakiwał i nie chciał zejść. Przyznaję, że bałam się nieco, jakiejś choroby, żeby na mojego Gato nie przeszła ode mnie. Bałam się również, że to jego lgnięcie może być objawem wścieklizny

Przed oczami też mam noc, kiedy wdrapał się na parapet zewnętrzny od pokoju (na wysokość drugiego piętra!). Nie wiem skąd on wiedział, że akurat w tym pokoju przebywamy
Uparł się na nas i nie chciał nam odpuścić.
Nadal jest anielsko grzecznym kotkiem. Można go nosić na rękach ile się chce. Traktor ma najgłośniejszy ze wszystkich, jakie słyszałam. Bez problemu poddaje się różnym zabiegom "koniecznym". Niestety, mocno kopie i gryzie jak się wędruje w okolice brzucha. Potrafi wtedy nieźle skaleczyć
