Artax zwany Arturem i Nowy Członek Rodziny

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw wrz 09, 2010 15:08 Artax zwany Arturem i Nowy Członek Rodziny

Witam.

Na forum miau.pl zawitałam kilka dni temu. Przeczytałam wiele wątków, dużo się nauczyłam i trochę popłakałam nad losem sierściuchów. Pomyślałam, że to dobre miejsce, aby popisać o moim kocurze i stosunkach kot – nowo narodzone dziecko. Wprawdzie synek ma już 7 miesięcy, ale cofnę się trochę w czasie. Co prawda miłości na tym polu nie zaobserwowałam, ale nie ma się też czego obawiać. Jeżeli choć jedna ciężarna kobieta po przeczytaniu tego tematu nie odda swojego kota to będę to uważała za swój sukces :D

Zacznę od tego, że mój kot Artax (pamiętacie „Niekończącą się opowieść”? :D ), jak widnieje w tytule, zwany czasem Arturem jest z nami od maja 2007 roku. Urodził się bidulek w jakiejś piwnicy i groziło mu schronisko. Na szczęście w moim serduchu było dużo miłości i pustego miejsca po śmierci poprzedniego kota Świrusa [*] (o nim pewnie napiszę później) więc Artax znalazł u Nas swój dom.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Przez pierwszy rok Naszego wspólnego życia mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu z ogródkiem, więc Artax był kotem wychodzącym (do ogródka :D ) i zaprzyjaźnił się nawet z kotami sąsiada, które, tak na marginesie, dokarmialiśmy, bo u ich właścicieli się nie przelewało.
Po przeprowadzce na własne 4 kąty kotek przeżył lekki szok (dwa dni chodził i miauczał), bo mieszkanie na drugim piętrze i do dyspozycji tylko niewielki balkon … :? Na szczęście szła zima więc Artur szybko zaakceptował zaistniały stan rzeczy, w końcu nie miał innego wyjścia :roll:

Jakiś rok później okazało się, że jestem w ciąży. Wiedziałam co będzie się działo, że będą naciski abym oddała kota, bo przecież nie chcę urodzić chorego dziecka. Ja jednak od razu wiedziałam, że Artax zostanie tam gdzie jest jego dom, a o dziwo naciski nie były tak silne jak się spodziewałam :) Skończyło się na kilku bardzo wymownych pytaniach „A co z kotem ?”. Jak to co ? Nic. Jedyna zmiana jaka zaszła to to, że kontrolę nad kuwetą przejął mój mąż, bo po badaniach okazało się, że nie przechodziłam toxoplazmozy (pomimo posiadania w sumie 4 kotów, w tym jednego wychodzącego i jedzącego surowe mięso). W trakcie ciąży po prostu powtarzałam to badanie jeszcze dwukrotnie co by się upewnić, że chorupsko się nie przyplątało. Poczytałam trochę o kotach i dzieciach, i nawet skorzystałam z kilku rad np. zakazy, które miały obowiązywać po urodzeniu dziecka (np. zakaz wstępu do jakiegoś pokoju itp.) wprowadzaliśmy przed porodem, żeby kot nie kojarzył zmian z nowym członkiem rodziny. Po urodzeniu Gabrysia będąc jeszcze w szpitalu dałam mężowi używane przez dziecko ubranko żeby kot mógł się przyzwyczaić od zapachu.

Przyznaję, że miałam trochę stracha, bo w końcu kot to tylko zwierze i nigdy od końca nie można przewidzieć jego reakcji. Strach okazał się nieuzasadniony :) Artax od samego początku ignoruje małego. Czasem tylko przychodził zobaczyć co tam dziwnego śpi, co oczywiście jak najszybciej dokumentowałam, bo nie zdarzało się to często.

Obrazek Obrazek Obrazek

Co ciekawe pokój, który jest teraz pokojem dziecka, był tym gdzie najchętniej sypiał Artur (na krzesełku). Od dnia powrotu ze szpitala kot nie spał tam ani razu (przeniósł się do naszej sypialni), jakby po prostu przyjął do wiadomości, że to jest pokój Gabrysia :D. W miarę upływu czasu nastawienie kota zmienia się nieznacznie, jak dziecko krzyczy to ucieka, bo jest mu za głośno. Nie podobają mu się również gwałtowne, nieskoordynowane ruchy małego. Natomiast „miłość” Gabrysia do kota rośnie :D Mały nauczył się samodzielnie przemieszczać więc robi się coraz ciekawiej. Jak tylko widzi kota to go „goni”, oczywiście nigdy go nie złapie, ale przynajmniej ma zachętę do raczkowania :D Sama jestem ciekawa co będzie potem …

bratka

 
Posty: 1
Od: Pon wrz 06, 2010 9:43



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości