Agneska dziękuję, właśnie ZNALAZŁA SIĘ

))
Wyobraźcie sobie, że po 31 godzinach sama wróciła!
Wygłodzona,z antenką do góry, cała i zdrowa,a drugi kocurek Emil ją zaraz zaczął myć,hahah!
Byliśmy tak zdesperowani,ja szukałam na necie różnych sposobów,możecie nawet się śmiać,ale użyłam...wahadełka...
Wyszło,że do domu wróci,że jest blisko,ale jak zapytałam,czy ją jutro (czyli dziś) znajdą,wahadełko zaczęło głupieć,
raz tak,raz nie...
Dziś popołudniu dostali cynk od gospodarza,że jest miejsce,gdzie przesiaduje parę kotów,jest tam Sonia.
Pasowałoby wszystko,bo koty zabierali często do ciotki na wieś,gdzie było stadko innych kotów,
pomyśleliśmy,że pewnie się tam bezpiecznie poczuła.
Na widok swojego właściciela kotka zwiała w las i tyle, po paru godzinach okazało się,że to nie ona...
Po 21:00 właściciele kotki zaczęli załamani mówić,że nie wyobrażają sobie powrotu bez niej.
W tym samym momencie,ja,oddalona o 200km,z bolącym już z nerwów brzuchem dzwonię do przyjaciółki,żeby ją pocieszyć,że się znajdzie,
a tu słyszę: "nie uwierzysz, właśnie wyszła spod krzaka Sonia!"
Jeżeli Wam się nie daj Boże zgubi kot-nie traćcie nadzieji,myślcie pozytywnie,szukajcie wszędzie,pytajcie ludzi,a przede wszystkim PILNUJCIE,bo to cholernie ciekawskie stworzenia.
Gdzie była Sonia-to juz będzie jej tajemnica,ale napewno zaczęła szukać bazy,jak zgłodniała.