Wkrótce po przybyciu do mnie okazało się, że Kawusia ma dziwną przypadłość. Falowała jej skóra na grzbiecie, robiła nerwowe ruchy ogonem, warczała, biegała szlalona po domu. Coś ją bolało, swędziało, piekło w okolicy ogona? Chodziłam od weta do weta. Przeczytałam wątki na ten temat na miau. Byłam nawet u weta we Wrocławiu z nagranym filmikiem. Wszyscy rozkładali ręce. Niektórzy przyznawali się, że po raz pierwszy coś takiego widzą. A kotka cierpiała, zwłaszcza przy zmianach pogody nasilały się ataki.
Wet z Wrocławia dał silne psychotropy. Stan zdrowia kotki poprawił się w czasie brania leku. Wzięła kilka serii. Od roku nie brała nic. Ataki i warczenia jakby osłabły, ale nadal były. Czasmi dosyć intensywne. Do tego prawie nieustannie wylizywała futro, aż porobiły się łyse placki.
W czerwcu zauważyłam , że ma problemy z pęcherzem i zaczerwieniony mocz. Juz kiedyś na to chorowała. Dostała cefaseptin i... ataki ustapiły.
Co to było, nie wiem. Może choroba miała jakies podłoże neurologiczne, może to "wina" pęcherza? Czas okaże. Być może poprawa będzie nietrwała i ataki wrócą, ale już wiem, że to musiał być jakiś stan zapalny. Antybiotyk dostawała 10 dni. Już tydzień go nie podaję i jest dobrze. Nie wiem czy akurat antybiotyk pomóggł, bo ostatnio więcej przebywała z nami(miała osobny pokój i trochę ją izolowalismy od reszty kotów, więc mało z nami przebywała) Może się trochę przez to odstresowała? Cieszy mnie chociaż chwilowa poprawa, bo to ulga dla kota. I mam cichą nadzieję, że choroba nie wróci.



