mam (chyba) problem z moim Włodziem. Od kilku dni Włodzimierz zamiast swojego dźwięcznego, dłuuuuugiego miauku wydaje z siebie jakieś skrzeczenie. Tak, jakby miał zachrypnięte gardło. Czy koty chorują na gardło? W sumie czemu nie. Pierwsze kilka razy pomyślałam, że wychodzi taki zaspany, widać, że jeszcze nie ogarnia, ale już chce się poskarżyć, że znowu mnie nie było pół godziny i to takie zaspane miauknięcie. No ale to się powtarza nawet jak nie śpi. Czasem ledwo to słychać, tylko pyszczek rozdziawia. W związku z tym nastawiłam się dziś na wizytę u weta, ale Włodziu zamiauczał tak normalnie (możenie nie tak głośno i długo). Co prawda zdarzyło mu się i zaskrzeczeć dzisiaj. Macie podobne doświadczenia? Lecieć w te pędy do weta czy jak?
I druga rzecz. Około miesiąc temu zobaczyłam, że Włodzimierz jest szczerbaty pomiędzy kłami (choć wydaje mi się, że jakieś tam zęby miał kiedyś). Ma po jednym jakimś zagubionym. W tym jeden wygląda chyba jak mleczak (taki cieńszy jakiś). I kiedy to zobaczyłam ten miesiąc temu, pomyślałam, że gubi mleczaki trochę za późno (ma teraz 8,5 miesiąca), że taka anomalia, nic wielkiego i się nie przejęłam za bardzo. No ale zębów ubyło, a od miesiąca nic nowego się nie pokazało. U moich poprzednich kotów było tak, że stałe zęby wypychały mleczaki i były od razu. No i się teraz trochę zmartwiłam
Po raz kolejny mam nadzieję, że forumowicze pomogą mi dobrze zaopiekować się moim futrem

