jako że dziewczyny nie dysponują czasem, ofiarowałam się napisać maila do rady osiedla usytuowanego na tych terenach, żeby pomogła skłonić karmicieli do kastracji (myślałam o akcji plakatowej), może też spróbowała zwerbować wolontariuszy, którzy pomogliby przeprowadzić kilka zmasowanych akcji kastracyjnych. Część kotów jest wykastrowana, niestety nie wszystkie, karmiciele wiedzą, że trzeba to robić, ale na wiedzy się w dużej mierze kończy...
koleżanka opowiadała mi, że u nich spółdzielnia zorganizowała akcję wyłapywania i kastracji, niestety tu pewnie wchodzi w grę za duży teren
proszę o pomoc w szczególności osoby, które miały już do czynienia z radami bądź spółdzielniami - jakich argumentów najlepiej użyć i na jaką pomoc kociarze mogą liczyć.
z góry dziękuję!




