Właśnie wróciłam od weta. który zgodził się zatrzymać Dyzia aż do soboty

Co prawda jego pomocnik chciał nam oddać Dyzia już dzisiaj

a to dla tego że koteczka nieźle ich nastraszyła. Wyjeli Dyzia z transporterka aby podać jej głupiego jasia (mój wet myślał że mocno ją trzyma

ale się przeliczył) a kotka wyrwała się i dawaj latać po ścianach i meblach. Wylądowała pod samym sufitem na najwyższych półkach - zrobiła im niezły bałagan. Pomocnik nieźle się wystraszył

Na szczęście udało im się jakoś kicię złapać i i zoperować. Koteczka ma mały 1 cm szew (szyty 5 razy szwami rozpuszczalnymi) dostała już komplet niezbędnych leków w tym antybiotyk który działa przez dwa tygodnie. Wet powiedział że kotka jest całkowicie zdrowa, nie miała żadnych cyst ani innych problemów dla tego też udało mu się zrobić tak małe nacięcie. Wet tak naprawdę twierdził że kici nie będzie podawał już żadnych lekarstw (bo nie powinno być takiej potrzeby) i według niego nie ma powodu aby Dyzia trzymać w zamknięciu ale ja zrobiłam błagalną minę i udało się

Koteczkę odbierzemy w sobotę o 14-tej. Co dalej

nie wiem wypuszczać ją do piwnicy ? a jeśli nie to gdzie przetrzymać? Mój TZ powiedział że po tych wszystkich problemach przestał lubić Dyzia i nie będzie chodzić go dokarmiać

też musi dojść do siebie. Jesteśmy teraz baardzo zmęczeni a ja jeszcze muszę umyć całą łazienkę po Dyziu

bo wczoraj padłam i nie dałam rady.