Koszmaria pisze:jak lubisz wyzwania i wydać bajońską sumę u weterynarza to kup kociaka na giełdzie-gwarantowane nieszczepione,zarobaczone i zapewne chore,kupione pod wpływem chwili i błagań dzieciaków zwierzę.jeśli takie lubisz,to szczerze polecam.
ah jo,trzeba dodać że stworzenia z niepewnego źródła potrafią być niezrównoważone psychicznie,ale przecież w klatce na giełdzie wyglądają tak słodko,prawda?
Wim, giełdy to siedliska pseudochodowców i jako takie z założenia je potępiam.. ale, zawsze jest jakieś ale. Dwa lata temu będąc jeszcze w "tych sprawach" zieloniutka jak szczypiorek na wiosnę (no dobra, poczytałam o tym jak się opiekować, co kupić i jak żyć z kociastym pod jednym dachem) zakupiłam właśnie na giełdzie kota rasopodobnego. Wiek - 4 miesiące, charakter - koci anioł, stan zdrowia - zapchlony, ale widać że świeżo (najprawdopodobniej załapał na giełdzie, pchły tak, ale brak ugryzień) + początki świerzba w uszkach, u weta razem ze szczepieniem i wstępnymi badaniami 150 zł (czego za bajońską sumę nie uważam), nawyki żywieniowe - suche karmy dla kociąt Royal i Purina (!!), długa śierść - wyczesana i błyszcząca (jak czeszę, to mruczy, musieli go przyzwyczaić). Przypadek ? Może.. zachwycona moim skarbem rodzicielka miesiąc później od tego samego pana zakupiła rownie miziastego, zdrowego (tym razem całkowicie) i odchowanego kotka. Jego jedyną wadą jest.. to że jest przylepą i nacjchętniej to by się z człowiekeim nie rozstawał, a do tego ufny wobec wszystkich
Dzisiaj bym pewnie na giełdzie nie kupowała (la loteria, choć decyzji o przygarnięciu rudzielca ani trochę nie żałuję), ale uważam że nie można wsadzać wszystkich do jednego wora.