Niestety, wcześniej się nie da, bo do września jestem za granicą. Moim czarnuchem opiekuje się dobra znajoma - wprawdzie zrobiłam mu wszystkie potrzebne badania (brr, tanie to nie było), ale nie było jak zabrać ze sobą, bo w internacie mam zakaz trzymania zwierząt

Zresztą babcia kolegi też nie odda kota, póki nie będzie musiała - trwają działania mające na celu przekonanie ją, że Leoś musi się przeprowadzić.
A z tym charakterem faktycznie coś jest na rzeczy. Moją królewnę wzięłam ze schroniska jako małego kociaka. Nigdy nie miała okazji zakosztować prawdziwego wolnego życia, ale przez dwa lata wspólnego mieszkania przez cały czas kombinowała, jak czmychnąć. No i w końcu jej się udało... Brakuje mi jej, bo cudo to było przepiękne i przekochane, ale obawiam się, że po fiasku akcji poszukiwawczo-łapowniczych już nic nie jestem w stanie zrobić
