Jedno lekarstwo podajemy z cieniutka igłą bo jest tego tylko 5ml. Ten zastrzyk to pikuś! Jedna chwilka i rudy nawet nie wie, że już po wszystkim, ale drugi... To wielka 20ml strzykawa, po brzegi wypełniona smalcem

Nawet z grubą igłą idzie wolno. Ale rudy nie należy do kotów, które spokojnie siedzą kilkanaście sekund, żeby udało się całość wstrzyknąć. Nie muszę dodawać, że z każdym kłuciem coraz bardziej mu się to "podoba"

Nie jest łatwo, ale tabletek kiedyś też nie umieliśmy podawać. Oj ile było podchodów, z jedzonkiem, na łyżeczce, strzykawka do pyszczka... a teraz. Dostaje tabletki dwa razy dziennie i jesteśmy w stanie bez problemu robić to, nawet nie samemu ( w sędzie jedno trzyma kota drugie wpycha tabletkę), ale wręcz pojedynczo

Zastrzyki też się będą udawały. Jeszcze tylko kilka razy i wprawa sama przyjdzie. Dobrze jest umieć takie rzeczy jak podawanie tabletki, czy robienie zastrzyku, bo każda wizyta w lecznicy to dla kota wielki stres, sama jazda autem przez pół miasta wystarczy żeby się kot ze strachu posikał. W domu zwierzak czuje się bezpieczniej, więc jeżeli stan się przez kilka dni nie zmienia, to warto samemu w domu się nim zajmować.