Jestem tu nowym użytkownikiem, dlatego proszę o wyrozumiałość, pewnie był ten temat poruszany nie raz, aczkolwiek chciałabym się spytać, co Wy o tym myślicie, i jakie są wasze "przeżycia".Otóż mam 4 miesięczną kotkę, która od urodzenia miała bardzo duży brzuszek, od jakiegoś tygodnia straciła trochę apetyt, mniej piła, zrobiła się osowiała i ospała , poszłam dziś z nią do weterynarza który zrobił punkcje(czy jak tam się nazywa ściąganie płynu z jamy brzusznej) i oświadczył ze to FIP, rozpłakałam się na miejscu,gdy dowiedziałam se ze kotek zdechnie.Lekarz powiedział ze najlepiej ja uśpić żeby się nie męczyła... jak na razie dostała antybiotyk ,jakiś przeciwgorączkowy lek i przeciwzakaźny,Lekarz powiedział ze możemy ja podleczyć ale i tak zdechnie prędzej czy później.Ogólnie moje pytanie jest takie, czy lekarz tylko po USG i ściągnięciu płynu może jednoznacznie stwierdzić ze kot ma zakaźne zapalenie otrzewnej?
Po antybiotyku jest 3 godziny i zaczęła więcej jeść, i pić, nie ma rozwolnienia, nie wymiotuje, jest bardziej ruchliwa,mniej ospała niż wcześniej. Czy jest jakaś możliwość ze kot przeżyje? Wydzielina z brzucha jest lepka i ma kolor żółtopomarańczowy, cały czas cieknie jej z brzuszka...




