Witajcie, kotmistrze! Piszę, żeby wyrazić swój niekłamany podziw dla Was. Jestem jeszcze młodą niedoświadczoną w tym temacie kocią, w dodatku jedyną w tym domu, więc nie mam się zbytnio od kogo uczyć. Myslę, że będę częściej zaglądac na zajęcia waszego kursu. Jedzenie dostarcza do domu taka jedna duża, czasem nawet uda jej się trafić w mój gust, ale najczęściej jakieś śmieci tylko przynosi. Widze po Was, że dużo jeszcze musze sie nauczyć. Czasem uda mi się cos upolować ze stołu, ale zwykle to drobnica jakaś. Ostatnio udało mi się wywlec z siatki całą torbe mrożonych rybek, tyle że goopio zapakowane i ciężkie jak pół kota, więc udało mi się to dowlec tylko do połowy przedpokoju, zanim duza mi je odebrała. A chciałam jej tylko do pokoju przynieść, coby odpakowała, bo moje pazurki jeszcze niewprawne. Myślicie, że odpakowała?

Teraz już wiem, ze trzeba było za lodówkę zanieść, jak te ostatnie kotlety, co się tak o nie wymiaukiwali. No przepraszam, ale skoro coś się kot-let nazywa, to niby dla kogo?
No i jeszcze zapytam, czy ktos z was nie wie, jak się dostać do tego jedzenia, co to duzi trzymaja w takich dziurawych pojemnikach, mówią na to chomiki. Łapka za nic mi się nie chce tam zmieścić, złośliwie chyba takie porobili. No i czy to się nadaje do jedzenia? Bo duzi wyjmują toto, ale chyba wciąż niedojrzałe jest, bo macają tylko i odkładają na miejsce. Co tam niedojrzałe, zjadłabym juz teraz, zwłaszcza taka jedną, co się podśmiechuje ze mnie ze środka.