O, a te opowiesci przypominają mi poszukiwania Rudego Florka podczas wakacji na wsi. Rudy po traumatycznych przezyciach z kociństwa (podrzucony z domku do szpitalnych kotów Ryśki dostawał regularny łomot

) panicznie boi się obcych. Każda wizyta nie-domowników skutkuje zniknięciem kota w niewiadomym miejscu. Wysledziliśmy go już w skrzyni od wersalki, za szafkami w kuchni i w szafie. No i przy kolejnym zniknięciu kota, który przez SZEŚĆ godzin był niewidoczny, przeszukalismy wszystkie znane kryjówki i ... nic. Kota brak. Ponieważ na wsi koty łaziły sobie po podwórku zdyscyplinowane, nie opuszczały ogrodzonego terenu, wpadłam w rozpacz, że Rudy jednak wybrał wolność

Zrezygnowana otwierałam wszystkie szafki i kot się znalazł w .... dolnej szufladzie piekarnika. I wcale nie chciał z niej wyjść
