Bobis zawsze był taką przylepą. Mraukał, przytulał się, spał z ludźmi, ale odkąd został wykastrowany obróciło mu się o 180 stopni. Gryzie, drapie, atakuje. Własnie próbował mi odgryźć nogę, a pieszczącą go panią Iwone podrapał do krwii, choć dawniej przyjmował od niej mizianki z cichym pomrukiem zadowolenia.
Martwię się
