
Leczę Ferkę na gruczoły przyodbytowe od czerwca zeszłego roku. Z efektem powiedziałbym miernym, bo co jakiś czas paskudztwo się odnawia i żyć normalnie kotu nie daje (mnie tez nie

Jest to utrapienie o tyle uciązliwe, że Fer,jak tylko ma dolegliowści (zatkany gruczoł) qpsko wali na kafelki za nic mając kuwetę lub dwie.
Ostatnio, o ile gruczoł udaje się utrzymywać w dobrym stanie, o tyle Ferka kochana postanowiła zrezygnować z kuwety i zapamiętale robi na kafle! Żal mi jej, bo cierpała swoje, ale z drugiej strony załatwianie się poz kuwetą zaczyna być meczące, tym bardziej, że gdyby trafił mi się jakis wyjazd, to mam kota, który po prostu paskudzi i na pewno nie jest łatwo się nim zajmować. Zwykle podczas mojej niobecnosci koty zostają z moja mamą, ale ona absolutnie nie toleruje takich zachowań i ostatnio, jak wizytowała u mnie, o mało nie przylała Ferce ścierką
