Kot domowy czy wychodzący? Poradźcie

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 18, 2003 0:34

Mrhyde, cieszę się, że podjąłeś taką decyzję :)

Mieszkasz w domku czy bloku?
ja w nowym domku zamierzam zrobić tak, żeby koty mogły wychodzić a jednocześnie być bezpieczne, czyli albo woliera albo odpowiednie ogrodzenie. Pomyślimy :)
Ostatnio edytowano Czw gru 18, 2003 14:28 przez Ofelia, łącznie edytowano 1 raz

Ofelia

 
Posty: 19437
Od: Wto lut 05, 2002 17:16
Lokalizacja: W-wa

Post » Czw gru 18, 2003 1:03

Co do szelek - jakos mi sie trafily dwa mutanty, ktore zakladania szelek nawet nie zauwazaja. Zwyczajnie, kupilam, zalozylam na Maotanga (bo wtedy tylko on z nami mieszkal), z dusza na ramieniu puscilam go swobodnie na pokoj... A on tylko przeciagnal sie, wskoczyl na fotel i ulozyl spac :)
Omutant podobnie. Tyle tylko, ze trudno go pozapinac przez "te kudly" :wink:

Za to juz spacerowanie z nimi rozni sie diametralnie. Mao od dziecka, yyy, od kocięcia byl kotkiem obserwujacym zycie zewnatrzne, a nie uczestniczacym w nim. Kiedy pare razy zachecalismy go do wyjscia z nami na balkon, posuwal sie krok po kroku niczym Indiana Jones w zakazanej swiątyni. A nuz znienacka wytoczy sie wielka kula? ;) Pewnego razu zamiast kuli na balkon obok wytoczyl sie sasiad (tez kociarz), i Maot trzymany na rekach uzywajac swoich wbudowanych na stałe czekanów* (*pazurzysk), potraktował mnie jako podreczne drzewko, z ktorego oddal iscie olimpijski skok do wnetrza mieszkania... Kwalifikowalam sie do szycia w kilku miejscach, ale TZ przy pomocy plastrow i bandaza ucharakteryzowal mnie na Ramzesa i nawet nie widac tak bardzo ;)
Maotek po polnocy wychodzil z nami na spacer, kiedy jeszcze mieszkalismy na zatloczonym Ursynowie. W sumie to wychodzilismy my, a on podrozowal niesiony na rekach ;) Kiedys spotkalismy nawet kotka kolo koscielnego zwierzynca - Mao zaczal wabic go do siebie syrenim spiewem, ale kotek widac nie mial poczucia audiofonicznego smaku. Coz...
Ze spacerowych rzeczy to Zwisowi najbardziej pasowalo drzewo. Duze, rozlozyste i pokrecone drzewisko, o prawie poziomo biegnacych grubych konarach. Maotek postawiony na jednej z takich galezi stal na niej na bacznosc "wstawiajac zwierzyne", dopoki sie go nie odczepilo i nie zdjelo :D

Znacznie bardziej spacerowe okazalo sie byc Omu :) Pisalam o naszej wyprawie w watku o chlopakach. Szkoda, ze ze wzgledu pogoda popsula sie - teraz czekamy na gruba sniezna poduche, napewno zabierzemy Omu w teren :) Musi w koncu wyprobowac swoje slynne norweskie "buty sniezne" (kępki wlosow na spodzie lapek) ;)

A co do wychodzenia kotow, to niestety - w polskich realiach to jest srednio mozliwe. Rasowy kot zostanie bezmyslnie zlapany (bo ladny), a kzady kot ma ogromne szanse wpasc pod samochod, spotkac psa, ktorego wlasciciel dla zabawy poszczuje, czy trafic na rozochoconych piwem mlodych "ludzi", czy wreszcie okrutne dzieciaki...
Jesli tylko warunki pozwalaja, najlepszym pomyslem bylaby woliera :) W hodowli, z ktorej przywiozlam Omu, byl taki ogromny (kilkadziesiat metrow) przeszklony ogrod zimowy, z widokiem na prawdziwy ogrod. Kociska uwielbialy na nim przebywac, mialy tam drzewka i zabawki :) Tylko w mysl zasady "kot zawsze jest po niewlasciwej stronie drzwi" czesto domagaly sie wpuszczania/wypuszczania do/z domu :lol: No, ale bycie kocim oddzwiernym nie jest takie zle... ;)

evi

 
Posty: 208
Od: Sob maja 31, 2003 20:31

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, lucjan123 i 67 gości