
jakiś czas temu zastanawiałam się, co zrobić z kotem w wakacje.
koniec końców Oli pojechała do lasu z nami.
i okazało sie, że moja mruczysia ma duszę tygrysa!!
na wyjeździe prawie wcale nie spała, bo siedziała przed domkiem i obserwowała czujnie życie leśnych stworzeń polując bezlitośnie na te, które nieopatrznie się zbliżyły a całe noce łowiła ćmoki komary i inne biedaki, co miały pecha pod nasz dach trafić.
jest też mistrzem świata w łażeniu po drzewach

wróciliśmy ok. 15.00 a ona wciąż odsypia!
zastanawiam się, czy teraz będzie 10 dni wielkiego spania?

oczywiście nie biegała po lesie "luzem" tylko ubrana w swoje gustowne szeleczki ze smyczką, przedłużone 3-metrową linką była upalowana przed domkiem za pomocą namiotowych śledzi.
ogólnie poza podróżą "tam" którą mimo tabletki zniosła fatalnie, Oli na wyjeździe czuła się świetnie, zero stresu, żarła jak jakiś majkun a nie ledwo 2 kilowa chudzinka.
podróż "z powrotem" też już nam zeszła bez sensacji.
tak więc w przyszłym roku kot jedzie na wakacje

(albo i 2 koty, kto wie
