Od ok. 5 dni przychodzi pod nasz balkon śliczny burasek (jak z reklamy whiskasa) i się w niego wpatruje. Wszystko było by ok gdyby nie przeraźliwe wrzaski jakie z siebie wydaje.
Z tego co zaobserwowałam to kocurek, ma ok. 1 lub 1,5 i raczej nie kastrowany bo obsiusiał już sobie teren należący do moich 2 kastratów , którego one z wiadomych względów nie mogły sobie w taki sposób zaznaczyć!

Mam do was pytanie drodzy kociarze. Co może chcieć kot (kocórek), który całą noc siedząc w jednym miejscu nie tylko wyje (jak marcujące się koty), ale też drze się jakby go obdzierali ze skóry. Dzwięki wydobywające się z jego płuc są tak wysokie że.... wyobraźcie sobie odgłosy jakie wydają dwa walczące koty i pomnóżcie przez 2.
Czasem też płacze.
Co on do cholerci chce, mam kastraty - powinny być bezwonne???!!! No i koteczkę, ale też bez jajeczek, więc teoretycznie nawet nie powinien wiedzieć, że Zuzia jest koteczką.
Może domyślacie się czegoś, sąsiedzi nas zabiją, w lecie w blokach wszystkie okna są otwarte a tu takie wrzaski. I my jedyni kociarze w bloku, niezbyt zresztę lubiani, przez otaczających nas wielbicieli szczekaczy lub błogiej ciszy (nie umniejszając niczemu z tych dwóch).
Pozdrawiam,
Aneta
P.S
Nie przychodzi na pewno z powodu jedzenie bo sądząc po zadbanym futerku do kogoś należy.