ita79 - jak można porównywać zachorowania i śmiertelność na wirusówki u kogoś pomagającego indywidualnie, na obiektywnie nie dużą skalę - do sytuacji schroniska czy dużej fundacji, gdzie na małej powierzchni stłoczonych jest często ogrom zwierząt a stale dochodzą nowe? I nie ma możliwości zapewnienia im indywidualnej opieki?
Szczepienia na wściekliznę są obarczone szczególnie dużym ryzykiem powikłań - ale biorąc pod uwagę ich masowość w Polsce (głównie wśród psów) - gdyby były groźne to nie sądzę by to udało się zatuszować. Oczywiście, możliwe że jakaś partia czy nowa wersja okaże się groźniejsza pod kątem powikłań i jest to marna sprawa - ale cieszę się że takie rzeczy wychodzą, nie są tuszowane a oficjalnie ogłaszane.
Powikłania dla zwierząt dzikich, głównie lisów - szczepionych urzędowo szczepionką doustną, wynikają głównie z tego że używany jest w tych szczepionkach żywy wirus w dużej dawce - po kontakcie z taką szczepionką z przerwaniem ciągłości skóry lub kontaktem ze śluzówkami człowiek musi przejść taką samą procedurę jak po pokąsaniu przez dzikie zwierzę - czyli zostać zaszczepiony a czasem nawet dostać immunoglobuliny bo jest ryzyko rozwoju niezakaźnej ale śmiertelnej wścieklizny poszczepiennej.
I na takie coś choruje część po raz pierwszy zaszczepionych lisów oraz na to może zachorować pies/kot ktory zje taką szczepionkę a nie był szczepiony.
W przypadku lisów postawiono na skuteczność przy takim sposobie aplikacji. I mimo to te lisy również nie leżą stadami martwe, i ze względu na ryzyko tego powikłania oraz fakt że pojawienie się innych powikłań poszczepiennych, do spokojnego opanowania u domowego zwierzęcia u dzikiego mogą być śmiertelne.
Nie miałam do czynienia z wścieklizną, więc mogę tylko na logikę zgadywać, że skoro zwierzęta nie leżą pokotem w lasach martwe z tego powodu (ani nigdy nie słyszałam w historii o takich masowych zgonach właśnie w naturze (co innego w ludzkich siedzibach gdzie właśnie szczególnie ingerują ludzie) to jakoś i tu natura się broni.
Odnosząc się do powyższego cytatu - chorujące na wściekliznę lisy nie umierają stadami.
Jakiś czas temu zaprzestano szczepienia lisów na wściekliznę - poczytaj sobie w necie co się wtedy stało. Wtedy też nie było wtedy leżących pokotem zwierząt po lasach.
Tak przy okazji powiem że jeśli pogryzie Cię nieszczepione zwierzę to dla Twojego zdrowia nie jest obojętne również podanie kilku szczepionek nie mówiąc o podaniu immunoglobulin, to dopiero przyjemność

.
Ale to i tak pikuś w porównaniu z zachorowaniem na wściekliznę. Na którą i tak obecnie umiera na świecie około 60 tysięcy osób rocznie (oficjalnie zdiagnozowanych) a która w Polsce (i innych krajach gdzie wprowadzone są szczepienia), dzięki szczepieniom zwierząt domowych i lisów oraz profilaktyce po ekspozycyjnej praktycznie u ludzi się nie zdarza, są to pojedyncze przypadki raz na ileś lat.
Z całym szacunkiem, mimo iż absolutnie nie uważam szczepień za odpowiednik zjedzenia cukierka (choć nim też można się zadławić), jestem zwolennikiem ostrożnego ich stosowania, dobierania w zależności od potrzeb, nie szczepienia za często (wręcz przeciwnie), jestem zła że nie ma szczepień tylko na pp etc - to nie będę ryzykowała sprawdzenia na swoich kotach czy same sobie poradzą z panleukopenią. I nikomu tego nie doradzę a gdy ktoś to robi - to sorry, ale nie znajdzie mojego zrozumienia.