nie da się
bo on nawet jak obieca, ze wyjdzie , to potem, w porze wyjścia psa -dzwoni do mnie -że jednak nie może bo Kaja nie chce z nim wyjśc'
a ja jestem np 100 km dalej
i wracam na wariata/
lub pod Śnieżką/ i serio jest problem sie teleportować do mieszkania.
Po tych dwóch akcjach mam świadomośc, że nie da się tego dograć.
Powiedziałąm dzieciom, że gdybym umarła to będzie ich problem.
Jak nie zadbają o Kaję to będe ich straszyć. Mam nadzieję, że się przejęli.
Kaja przez te 14 lat kilka razy z nim wyszła, tak może z 10 razy

nie to że nigdy.
Trudno mi oceniać czy mu się nie chce, czy serio tak jakoś podchodzi do Kai, że ona nie chce z nim wyjśc

Na przysmaczki do niego biega.
Jak on tylko wróci z pracy to Kaja do niego leci i tańczy, bo dostaje smakołyki/typu kawałek bułki. Dosłownie koło niego waruje. dopóki on je

Kaja uwielia bułki i chleb.
Jak karmił koty, jak wyjeżdałam, to to tez nie było mistrzostwo świata - ale się udawało. Nie wiem czy by zauwazył jakby któregoś kota brakło. raczej nie. Jak były 2 czarne -to nigdy nie wiedział, który jest który,.