katarzyna1207 pisze:Najbardziej to winię wetów, nie właścicielkę
Ależ oczywiście że wetów.
Jest to dla mnie tak niepojęte, zlekceważenie przez tyle czasu takiej zmiany wykrytej "przy okazji" i rozwijającej się w czasie tych miesięcy, powodującej widoczne ucieplenie okolicy, jej zmiany fizyczne - że dlatego wręcz napisałam iż opierając się na opisach właścicielki jestem zadziwiona zlekceważeniem tej zmiany, nie diagnozowaniem jej - że może jeśli wet onkolog to miejsce zobaczy uzna że to nic groźnego, opisy są nieadekwatne i o co właściwie chodzi, zrobi usg tej okolicy i uzna że nic tam nie ma, tylko jakaś stara blizna.
Bo jest dla mnie niezrozumiałe że w dobrej lecznicy, dobrzy weci - teraz okazuje się że mający onkologa na wyciągniecie ręki - nie interesują się co to za zmiana, co się dzieje w tym miejscu - a jedynie skupiają na aldosteronie trochę podwyższonym, podczas gdy kot ma masę objawów, jest ewidentnie mocno chory a objawy te spokojnie można przypisać zespołowi paranowotworowemu, a do tego ma zmianę przenikającą mięśnie na karku i dzieją się tam obecnie cuda.
Ja bym z każdą taką zmianą poleciała od razu do onkologa albo robiła biopsję u swojego, rezerwując od razu wizytę u onkologa by lecieć do niego od razu gdy dostanę wynik, najwyżej zrezygnuję - ale ja mam świadomość historii mięsakowych etc i sam opis sytuacji w tym miejscu bije mnie po oczach latarnią alarmową.
Ten kot bywa regularnie u wetów, ma wykonane specjalistyczne badania, także bardzo drogie, jest leczony w drogich lecznicach - widać że opiekunka robi co może.