Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
15kotów pisze:Dziękuję, pomaga...leki by się przydały dla mnie...dajecie to radę znosić na trzeźwo? Nie nie czytałam Pamiętnika Babuni, w takich sytuacjach czytam pamiętniki z obozów. Nie wiem jak mam żyć z bólem, wydobyłam się z apatii po fipie bo Richelieu zachorował na zapalenie płuc i mój TŻ go uratował i nagle kot mojego życia...jakby moje życie było grą, ile jestem w stanie znieść...Niestety nie potrafię wierzyć w tęczowy most, nie ma śladu po nich, a przecież by mnie nie zostawiły.
Violet przykro mi, ja też nie mam "szczęścia do wetów", większość to niekompetentne, przekonane o swojej niezbywalnej wartości nieodpowiedzialne, chciwe kreatury. Też zwiedziłam, Richelieu jest takim kotkiem którego weci próbowali wiele razy zamordować, na szczęście nieskutecznie. Dlatego czytam, pytam, studiuję i wcale juz w siebie nie wierzę...
Kiedy zaczynam podchodzić do śmierci lżej dostaję mocniejszy cios coraz bliżej serca, są moją rodziną...każdy kto przyjdzie i chce jest kochany, mości się w sercu. Komori miałam 8,5 roku, od momentu kiedy ją uratowałam z kk malutką niosąc w polarze na brzuchu 5 km pieszo do weta.
Jola, Ania dziękuję czytam w kółko
Aga co się stało?
Ania61 podziwiam 20 kotów w domu, jak u nas , jakimi lekami sie asekurujesz?
15kotów pisze:Nie mogę sobie wybaczyć...wyobrażamy sobie jak ratujemy kochanych a ona walczyła o życie 15 metrów ode mnie. Nie uciekała jak przechodzili bo była ufna, od ludzi zaznała tylko dobrego...zawsze wierzyła że ją uratuję, bo zawsze ratowalam, nie bała się odkurzacza, kątówki, kosiarki.I pozwoliła się zamordować. Nie zdążyła ucieć...Była kotem mojego zycia i nie upilnowałam jej. Wyprowadziłam się w miejsce gdzie nie ma samochodów, miała wszystkie badania na bieżąco, nawet grupę krwi. Cały czas jakieś drobne dolegliwości, zwalczyłam suka, kk, guzek na sutku (histopatologia ok) ,zwichnięcie kości biodrowej, teraz oddałabym wszystko żeby jej nie wypuszczać, ale my nie mamy warunków,a było gorzej. Takie zwyrodnialstwo nie mieści mi się w głowie. Jestem w szoku, nie mogę uwierzyć. Szukamy ich, dzwonię po straży miejskiej, nadleśnictwie, zależy czy gdzieś były kamery, jeśli byłi stąd moż znajdę po psie, ale życia jej to nie wróci.
Mam wrażenie że gram ze śmiercią w grę " oszukać przeznaczenie", za każdym razem kiedy ktośumiera analizuję przyczynę i wykluczam taką możliwość u reszty. Panleukpoenia ? - surowica i szczepienia, przewlekła niewydolność nerek - biochemia kontrolna, fip? - gs, groźby działkowców - opieka gminy...nie mam pomysłów na morderców...nie mogę uwierzyc ze ktos przyszedl i zamordował mi ukochane zwierzątko, mój cud, moje dziecko i jej nie ma...to jakiś żart mrocznych bogów...
Na razie żyjemy żeby ratowac Richelieu - bez antybiotyków zapalenie płuc go zabije, jutro przyjdzie maxidin, nie jest dobrze, ale zagrożenia życia nie ma w tym momencie nie podajemy tlenu i furosemidu. Piję wino, nie mam dostępu do leków.
Życia nie wróci, ale w tym przypadku nie jesteś staruszkiem z rozgwiazdą, tylko każda taka udana interwencja to kolejny sygnał zmieniający nastawienie społeczeństwa. Kiedyś nie do pomyślenia było że można nie bić dziecka. Przecież takie niebite dziecko nie wyrośnie na porządnego człowieka. Dzięki ludziom którzy czasem samotnie walczyli z całym systemem, dziś żyjemy w czasach, kiedy za znęcanie się nie tylko nad dzieckiem ale nawet nad zwierzęciem można pójść za kratki. Bo oni nie odpuścili i po latach te kropelki wydrążyły skałę.15kotów pisze:Takie zwyrodnialstwo nie mieści mi się w głowie. Jestem w szoku, nie mogę uwierzyć. Szukamy ich, dzwonię po straży miejskiej, nadleśnictwie, zależy czy gdzieś były kamery, jeśli byłi stąd moż znajdę po psie, ale życia jej to nie wróci.
Właśnie dlatego moje koty, mieszkające na kompletnym odludziu, gdzie jakikolwiek samochód jeździ rzadziej niż raz na tydzień, są od małego uczone że samochód to wróg. Dostają opieprz kiedy wjeżdżam na podwórko a one nie uciekają spod kół, za każdym razem kiedy wjeżdżam daję im taką lekcję. Latem często samochód stoi otwarty i śpią w środku, ale mają zakaz spania pod spodem. Czasami jak widzę coś takiego to zakradam się z kluczykiem, szybko odpalam i robię im przebudzenie mocy. Działa.jolabuk5 pisze:Niedawno pibon (pisze w moim wątku) wypuściła swojego ukochanego Freddiego -tylko na chwilę, duży ogród, spokojna okolica, prawie żadnego ruchu, a kotek tak prosił, nie lubił być stale zamkniety w domu - i już po chwili Freddiego nie było, sąsiad zawrócił samochodem do domu, nie zauważył...
15kotów pisze:Od jakiś 12 stu lat dokarmiam, sterylizuję, leczę stado kotów. Zrobiłam w międzyczasie technikum weterynaryjne, współpracuję z różnymi wetami, mam nawet jakieś leki/zabiegi za dramo lub na odroczoną płatność. Stosuję takie cudowne środki jak feliserin, canglob, maxidin, GS-441524, a jednak śmierć nie przestaje odbierać mi futrzatych przyjaciół. Czy tez tak macie? Czy winą jest miejsce, które wybrałam na azyl, czy w stadzie duża ilość chorób jest normalna? Czuję się przeklęta...
Oczywiście że jak nagle to ropień. Każde sensowne źródło online tak powie i każdy sensowny wet powinien to wiedzieć.jolabuk5 pisze:Moim zdaniem tak nagle to pojawia się ropień. Oby się udało kotu pomóc!![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Na badanie tomografem czasami rzeczywiście trzeba czekać tygodniami, bo dostęp do sprzętu jest ograniczony i jest kolejka. Ale na sam opis nie trzeba czekać tygodniami. Oczywiście wszystko zależy od tego jak profesjonalnego i oficjalnego opisu potrzebujesz. Opis wyników tomografii można zrobić w 15 minut. A jeżeli zależy Ci tylko na szybkim wykluczeniu jednej z 2 możliwych opcji, to dowolny lekarz radiolog może to zrobić od ręki w minutkę, przeglądając tylko dokumentację wysłaną mailem. A z tego co zroumiałem tylko o to tutaj chodzi. Może coś źle zrozumiałem.15kotów pisze:Nagle. W zeszłą srodę zaczeło być widać i już nie rośnie. Do tego zatoki, ciągły katar , wypróbowujemy pierwszy antybiotyk z antybiagramu (gentamycyna). Ale operować trzeba jak najszybciej, oko się nie zamyka, gałka oczna zaczyna mętnieć, a na wyniki tomografu trzebaby czekac tygodniami (na opis). Teraz inny wet radzi żeby go albo nakłuć i cytologia, albo na stoł i co wyjdzie. Jeśli to chłoniak to i tak to sprawa tygodni i nie da się wyleczyć. W najlepszym wypadku przy chemioterapii jest nawrót po kilku miesiącach.
Nie będzie lepiej, od lat próbuje zapobiec następnym zgonom, będą nastepne, winne miejsce, może geny. W ciagu kilku miesięcy 3 najważniejsze najukochańsze...w tym Komorii.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 120 gości