Witam serdecznie
Mój Bilu od lutego zeszłego roku zmaga się z problemami z pęcherzem. Zaczęło się nagle od krwawienia przy siusianiu. Stwierdzono kamienie. Było wiele usg, zastrzyków, punkcji pęcherza, badania krwi. Na króciutki czas przechodziło (chyba Nospa robiła swoje) i za chwilę problem znowu się pojawiał. Bil cały czas leczony był w kierunku kamieni moczowych. W grudniu przy ostatniej punkcji byłam przerażona, wet nie mógł wkłuć się w pęcherz Bila. Bilu był przerażony, wymęczony. Wynik moczu był prawidłowy, ciągle jednak kazano mi podawać mu tabletki na struwity. Nadal płakał przy siusianiu. Coś we mnie pękło. Po wielu latach, od kiedy Bilu jest u mnie, postanowiłam zmienić weta. Trafiłam do Kliniki, gdzie zrobiono Bilowi usg, które nie wykazało kamieni, tylko bardzo niewielką ilość złogów. 1 raz w życiu Bil miał wykonane rtg, które również nie wykazało kamieni, ale wykazało zwężenie przestrzeni międzykręgowej L7/S. Diagnoza: przewlekłe zapalenie pęcherza moczowego, podejrzenie rozkojarzenia cewkowo-pęcherzowego. Bilu przeszedł kurację zastrzykami Osteopen. Ponadto zalecono kurację lekiem Cystaid oraz relanium (wet podejrzewa również problemy behawioralne). Relanium niestety zadziałało tak, jak nie powinno i zmieniono lek na Gabapentin. Aktualnie Bil siusia bez płaczu, choć ciągle kilkukrotnie podchodzi, aby skorzystać z kuwety. Ale siusia i ja to widzę. Dziś byłam z nim na kolejnej wizycie. Usg bez zmian. Doszedł kolejny lek - Amitryptylina. W Klinice Bil oczywiście przerażony, ale bez takiego strachu i reakcji jak w dotychczasowej lecznicy. Wcześniej był wymęczony, spanikowany. Teraz lekarze badają go uważnie, ale delikatnie i sprawnie. Bilu dał sobie nawet spokojnie obciąć pazurki, o czym w poprzedniej lecznicy od długiego czasu nie było mowy, takich ataków agresji dostawał. W nowej Klinice przeszedł już 5 wizyt i wszystko jest inaczej, mimo, że dochodzi stres, bo muszę go tam dowozić samochodem (wcześniej kawałek przechodziłam pieszo). Nie wiem jak zakończy się leczenie Bila, ale widzę już różnicę. Chcę po prostu powiedzieć tym, którzy tak jak ja kurczowo trzymają się jednego weta - bo zaufanie, bo blisko, bo zna kociambra 6 lat - aby, jeśli kot źle na tego weta i ten gabinet reaguje i leczenie nie przynosi żadnego efektu, nabrali odwagi i zmienili lekarza. Ja chyba za długo zwlekałam z tą decyzją. Trzymajcie proszę kciuki za Bila, bo za 3 tygodnie idziemy do kontroli i pozdrawiamy wszystkie kociambry i ich dwunożnych rodziców serdecznie