Rok temu ktoś wrzucił na balkon truciznę, padł pies,a Lala i Akir cudem uratowane, po tym Lala zaczęła wylizywać tył, była diagnoza,że być może alergia, że może na tle nerwowym.Apetyt już nie był ten,co zawsze, dostawała tylko to,co chciała.
W piątek zauważyłam,że cos po niej chodzi, pierwsza myśl-pchły...tylko skąd...nie chciała już w ten dzień jeść, sobota,niedziela to samo.W poniedziałek pojechałam do weta, spryskał ją fiprexem, dla reszty w domu dostałam kropelki.Nie znalazłam innych żyjątek,ale stwierdziłam,że nie zaszkodzi,bo jednak z balkonu mogą przejść.
W poniedziałek dostała kroplówke podskórna, pobrano jej krew i zbadano wątrobę- jest ok, we wtorek wróciłam załamana,bo znowu nic nie tknęła, pobrano krew na trzustke i nerki. Też ok. Dostała betamox i rapidexon(steryd)
Dzisiaj już ma wenflon, dostała kroplówke, na siłę nakarmiliśmy odrobiną recovera. Dzisiaj meloven i inny antybiotyk enroxil.
Lala jest słaba, leży w pozycji bólowej, jest smutna,podchodzi do jedzenia, wącha lub liże i odchodzi.
Kupiłam wszystkie możliwe miesa, puszki.
Weci się poddają, nawet po tym przeciwbólowym nie jest lepiej

Czy ktoś ma pomysł?
Ja naprawdę jestem w kiepskiej sytuacji finansowej,ale pojadę gdziekolwiek,byleby ona żyła, bo naprawdę to kiepski moment na takie pożegnania




