Witam,
wiem, że jest mnóstwo potrzebujących kotów. Proszę jednak aby choć jedna osoba przeczytała o Rudolfie. Jego adopcja jest praktycznie nierealna, ale ciągle mam nadzieję i próbuję już wszystkich sił aby się udało. Mam w domu 11 kotów, sześć innych przychodzi na karmienie, plus stado jeży (ale to bez znaczenia jeśli chodzi o jeże). Nie mogę adoptować Rudolfa. Uratowałam jego życie kilka lat temu, ale teraz potrzebny jest drugi cud.
Rudolf- jest nerkowcem, dostaje Renal karmę i Alugastril + mam nadzieję RenalVet. Niestety Rudolf jest także nosicielem wirusa FIV (i to jest główny powód dla którego ja nie mogę go drugi raz uratować i zabrać do siebie - zaraziłby moje koty, to pewne). Powinien dostawać środki na odporność. Kotek ma około 13 lat . Gdy jeszcze kiedyś był zdrowy, to przebywał z innymi kotami i trochę rządził - do "sprzeczek" dochodziło głównie gdy pojawiał się dominujący kocur. W schronisku podsikuje różne miejsca, ale to dlatego, że jest tam skupisko wielu kotów, więc jest szansa, że gdyby był sam, to tego problemu może by nie było. Rudolf był kotem wychodzącym - konającego zgłosił jakiś gospodarz twierdząc, że kot się do niego przyczołgał.. Nie miał wtedy połowy skóry na głowie i był jak szkielet. Wetka zapytała czy ratować.. Jeśli jest tylko szansa, a kot nie będzie cierpiał, to oczywiście! No i wyszedł z opresji. Przez jakiś czas Rudolf rządził, nabrał ciałka, siły, radości z życia- pomimo iż był w schronisku. Miałam nadzieję, że znajdzie dom. Niestety potem okazało się, że ma chore nerki. Rok temu zdiagnozowano FIV
Teraz jest marniutki i nie wiem ile życia mu zostało. Jest w schronisku już 3 lata. Wymaga troski, kontroli nerek choć co pół roku, podawania leków codziennie, karmy Renal, gdy byłam w schronisku to raz w tygodniu nawadniałam go podskórnie, teraz nie wiem czy ktoś to robi. Poza tym trzeba wycierać zasmarkany nosek, przemywać zapłakane oczka, zadbać o niego indywidualnie
Pewnie w uszkach ma świerzba..- kiedyś miał, był leczony, uszka czyszczone, ale wiem, że to nawraca.
Adopcja niemal niemożliwa - potrzebny wprawiony w boju kociarz, który albo nie ma kotów, albo ma z takim samym wirusem FIV jak Rudolf. Sami widzicie.. prawie niemożliwe. Rudolf kocha wolność - na "kontrolowanych spacerach" w schronie siedzi przed budynkiem, więc gdyby miał swój dom, kochającego i troskliwego opiekuna, ogród, ławeczkę w słońcu...spełnienie marzeń
Może jestem frajerem, ale mam cień nadziei.
Tutaj jest filmik jaki mu zrobiłam, zerknijcie w wolnej chwili i jeśli możecie , to chociaż puśćcie chłopaka w świat, póki jeszcze nie jest za późno. W schronisku pożegnałam już zbyt wiele istnień, nie nie wiem jakbym zniosła wiadomość, że Rudolf tam umarł i nikt nie dał mu domu
Właściwie to kij ze mną, nieistotne, ale Rudi... Nawet gdyby miał u kogoś pożyć choć pół roku ale szczęśliwy, to byłoby już coś. Gdzie mogę szukać pomocy jeśli nie tutaj wśród ludzi kochających koty najbardziej na świecie?
https://www.youtube.com/watch?v=fwVmZgXVJCU&t=10sWrzucę go też u Was na stronie wśród kotów do adopcji..