Trudno porównywać metr tasiemki z kawałeczkiem skórki z futerkiem.
To zupełnie nie to zagrożenie.
Twój kot miał ogrom szczęścia i dobrze że byłaś tak czujna.
Nawet jeśli kawałeczek skórki poleży chwilę w żołądku - to jest to proces naturalny, kwasy żołądkowe mają spore szanse to nadtrawić.
A skórka ta na pewno nie zalega w sposób niebezpieczny (może powinnam to była dopisać - bo o to mi chodziło - nie o to że większy kawałek trochę dłużej się pozmiękcza w żołądku) - nie utrudnia trawienia, nie powoduje dyskomfortu, nie prowokuje nieskutecznych wymiotów. Całkiem możliwe że jej już tam nie ma.
Póki co sytuacja jest do obserwowania po prostu.
Podobna sytuacja występuje u kotów z pilobezoarami. Czasem te kłaki się w żołądku zbierają - do czasu aż zaczynają sprawiać kłopot - i wtedy kot to wymiotuje.
Dla kotów jest to naturalne.
Jako że to co połknął kociak jest naturalnym materiałem, nie jest czymś z gatunku podstępnych zabójców (jak to bywa z tasiemkami i nitkami), kociak nie ma żadnych objawów niepokojących - tak więc myślę że nic mu nie dolega i nic mu nie zalega patologicznie

Poobserwować i czujnym być trzeba - ale na spokojnie

Z drastycznych moich przygód: jedna z moich kotek jako kilkumiesięczne kocię zjadła kilka tych małych, szerokich wykałaczek do rolmopsów. Jak ona to połknęła - nie pytajcie się mnie. Jak ona to przepchała przez układ pokarmowy - nie pytajcie się mnie.
O tym co się stało - dowiedziałam się gdy próbowała balast wydalić tyłem. Z tym miała pewne problemy - ale się udało. Ja byłam bliżej śmierci na widok tego co produkuje - niż ona.
Potem żyła jeszcze 16 lat

Koci układ pokarmowy jest przystosowany do radzenia sobie z sierścią, kośćmi, piórami.
Prawdziwie zabójcze są dla niego wszelkie długie ciała obce.
Tego się boję.