w ubiegły piątek na spacerze z psami znalazłam małe czarno białe nieszczęście. Właściwie "znalazłam" to niewłaściwe słowo

Po prostu w pewnym momencie zobaczyłam jak zza budynku nisko przy ziemi leci "coś" czarnego wykonując dziwne akrobacje, a za nim dwóch chłopców. W pierwszym momencie pomyślałam, że to wrona ze złamanym skrzydłem a ci chłopcy ją kopnęli czy coś... (jam ślepa...)
dopiero po chwili dojrzałam, że to "coś" to maleńki kotek, pi razy oko - 6 - 8 tygodni i zdecydowanie coś nie tak było z jego przednią łapką. Łapka była bezwładna i to prze jej bezwładnośc kot biegnąc wyczyniał takie akrobacje.
Natychmiast poleciałam do weta, tam się kotkiem Pani Doktor pięknie zajęła, rentgenik zrobiła a na rtg wyszło że złamania niet.

Kosteczki całe. Zapadła decyzja, że kocio zostaje w klinice na obserwacji i czeka na konsultacje.
Przy okazji odpchliłyśmy gnojka, wybiłyśmy wspólnie stado pcheł większych od kota

Pani Doktor zrobiła maluchowi badania krwi - ogromna anemia - prawdopodobny wynik żerujących na nim pcheł. Przy okazji testy na FIVa (?) - żadnych takich ani białaczki nie stwierdzono. Poza brudem i pchłami wszystko prawie ok. Ale...
wczoraj mały miał konsultacje dwóch chirurgów. Obaj zgodnie orzekli, że kości wprawdzie całe, ale łapa była chyba wyrwana z barku i najpewniej przerwane są nerwy (splot nerwowy w barku) w efekcie czego zalecają amputacje, bo ta łapa będzie mu tylko przeszkadzać ...
Potrzebuje rady - czy ktoś się kiedyś spotkał z takim urazem u kota? czy może są jakieś cudowne sposoby na zachowanie łapy???
Żal mi tego malucha bo praktycznie jest to kociak bezdomny (nie wiem skąd się wziął, w naszej okolicy nie ma kociaków, wszystkie kotki mieszkające na dworzu są sterylizowane) i raczej nie był "domny" - wskazywałaby na to ilość pcheł jaką posiadał i brud na białych fragmentach jego ciałka, no... chyba, że był on czyjś ale uciekł, wypadł prze okno, ktoś go wyrzucił, a uraz łapy zdarzył mu się już po tym i maluch błąkał sie te kilka dni...
A charakter? Maluch jest słodki!!!! miły, przytulaśny, spokojny, wczoraj byłam u niego ponad półgodzinki trzymałam na rękach - zaczął zasypiać, głaskałam - odstawił mruczando, zdrową łapką mnie zaczepiał chcąc się bawić. Kilka razy tylko naprychał na mojego psa (w odwiedziny do niego poszłam z jednym z moich psiów) ale bez przekonania

Chciałabym mu jakoś pomoc. Może można uniknąć tej amputacji! Może jest szansa, że łapka jakoś "odżyje" - łapka cały czas jest ciepła, więc ukrwienie jest, ale czucia brak...
