
Obecnie studiuję i nie mieszkam w domu rodzinnym na stałe. A dość długo członkami mojej rodziny są dwie kociczki znajdy – Kicia, lat 13, stateczna ‘hrabini’ i 4-letnia Nota, mała, szara, prążkowana i odrobinę szalona. Kotki w sezonie jesienno-zimowym mieszkają w mieszkaniu w bloku, jednak kiedy robi się ciepło przeprowadzają się razem z resztą rodziny na działkę na wieś. No i tak się złożyło, że we wrześniu na działkę przypałętał się wyjątkowo uparty bezdomny psiak, który nijak nie chciał się dać wygonić, w dodatku umiał przeskoczyć ogrodzenie i codziennie rano wyczekiwał pod drzwiami na domowników. Niestety, na psa, 6-letnią owczarkowatą suczkę nie znalazł się żaden chętny, jakoś nie mogliśmy się zmusić do oddania jej do schroniska i koniec końców została. I tu, jak można było się spodziewać, zaczęły się schody, jeżeli chodzi o kontakty psio-kocie. Przyznam się bez bicia, że o psach nie wiedzieliśmy za dużo, dodatkowo sytuacja nas samych trochę zaskoczyła i nie popisaliśmy się, jeżeli chodzi o przyzwyczajanie zwierząt do siebie. Pies najwyraźniej ‘po przejściach’, bał się wszystkiego, łącznie z Kicią, która prychaniem i machaniem łapą skutecznie odstraszała go, jeżeli przypadkiem podchodził zbyt blisko. Przypadkiem, gdyż pies na początku koty zupełnie ignorował, chodził krok w krok za człowiekiem. Przez pewien czas sytuacja wyglądała następująco: Kicia, która nigdy sama nie oddalała się od domu, zachowywała się w miarę jak zawsze, wiedząc, że pies odgoniony da jej spokój. Nota była bardziej wystraszona, większość czasu spędzała w domu, obserwowała psa z okien, w końcu pozwoliła sobie na ostrożne wypady na dwór. Wyglądało to całkiem nieźle, do momentu kiedy pies najwyraźniej poczuł się pewniej i dał o sobie znać instynkt- zaczął koty gonić kiedy te były odwrócone i oddalały się od niego. Stuprocentowej pewności, wiadomo, nie mam, ale pies wydawał się być pozbawiony morderczych zamiarów, ‘gonił, bo uciekało’. Podczas spacerów kiedy mijaliśmy np. kury, absolutnie nie zwracał na nie uwagi, niezależnie od tego, jak blisko były, dopóki te nie zaczęły uciekać. Zdarzyło się to raz, ale wystarczyło. Nota przeniosła się na leżącą po sąsiedzku działkę babci, przyniesiona do domu chyłkiem wymykała się z powrotem do babci. Zasięg spacerów Kici zmniejszył się do 5m od drzwi i ani kawałka dalej, jeżeli pies był w pobliżu. Zrobiło się zimno, koty wróciły do mieszkania w bloku, z psem sytuacja była bardziej skomplikowana, przezimował w psim hotelu, gdyż ze względu na moich współlokatorów będzie mógł ze mną zamieszkać dopiero we wrześniu. Robi się coraz cieplej, więc koniec końców zwierzaki całkiem niedługo znowu spotkają się na działce. Pies wydaje się być w miarę podatny na układanie, bazując na znalezionych poradach udało się praktycznie całkowicie wyeliminować obszczekiwanie ludzi, psów, rowerów, taczek itp., chociaż kwestia gonienia uciekających zwierząt pozostawia jeszcze trochę do życzenia, ciężko mi zainicjować podobną sytuację, aby skorygować jego niepożądane zachowanie. Postanowiliśmy, że dopóki będzie trzeba, ograniczymy psu swobodę poruszania się po działce, zostanie przypięty przy budzie ustawionej w miejscu, gdzie koty będą go mogły swobodnie obserwować z okien, a on też będzie je widział, jeżeli te zdecydują się wyjść z domu. Prosiłabym o rady bardziej doświadczonych ode mnie forumowiczów, jak znowu nie zaprzepaścić sprawy i spróbować zwierzęta do siebie przyzwyczaić. Chodzi mi oczywiście głównie o kotki. Nota stanowi większy problem, gdyż prawdopodobnie przy pierwszym kontakcie z psem znowu ucieknie. Niby kupiłam transporter z drucianym wierzchem, przez który kotka widać, ale wpychanie jej tam na siłę i okazywanie psu z daleka to chyba nie najlepszy pomysł. Reakcję Kici ciężko mi przewidzieć, wydawała się mniej wystraszona, dopóki pies zachowywał dystans. Kicia generalnie nie za bardzo przepada za innymi zwierzętami, kiedy pojawiła się u nas Nota, schorowana i wielkości małej pięści, Kicia, mimo wieku i słusznej postury spędziła 2 tygodnie obrażona w najdalszym zakątku domu, prychając na maleństwo przy każdej okazji. Pod względem charakteru to dwa diametralnie różne koty, obecnie bez problemu żyją wspólnie, ale nie ma między nimi nie wiadomo jakiej miłości.
Ktoś może się podzielić wskazówkami? Od lipca do września będę miała tonę wolnego czasu i jeszcze więcej chęci, aby wszystko wyszło najlepiej, jak tylko może wyjść przy takiej kombinacji charakterów zwierząt i okoliczności

Proszę o powstrzymanie się od wyrażania niepochlebnych opinii na temat mojego wcześniejszego postępowania – wiem, mea culpa, ale czasu nie cofnę.