Zeszłam obejrzeć, kociaków jest pięć, szóste było martwe. Są maleńkie, jeszcze ślepe. Wymościła im eleganckie gniazdo na starym fotelu... (zresztą to nasz fotel

Co począć z tym faktem? Że kotkę trzeba złapać po wszystkim i wyciąć - wiem, ale co z maluchami? Czy ona będzie chciała je w tej piwnicy odchować, czy przeniesie znów?
Póki co, sąsiad obiecał nie zamykać okienka (o ile nie będzie burzy) i nie będzie jej przeganiał, ja obiecałam przynieść coś na pchły, żeby spryskać gniazdo (jakiś frontline będzie chyba ok?), bo w zeszłym roku jak były kociaki, to była cała piwnica w pchłach.
Włos mi się jeży na głowie, jak pomyślę o takim stadzie


Co robić

