» Czw lip 23, 2009 12:32
Ok, dodzwoniłam się do brata. Jeszcze wszystkiego nie wiem, ale sporo udało mi się dowiedzieć i niestety sprawa wydaje się fatalna.
Kociak cały czas uciekał. Mojemu bratu w końcu udało się go złapać. Ma koleżankę doktorantkę w Lublinie w klinice weterynaryjnej, więc tam się udali i tam mały był przez kilka dni. Tam też jest jakiś specjalista (albo u niego byli nie wiem dokładnie) okulista-weterynarz. Może ktoś go kojarzy, bo podobno robił nawet takie operacje jak przeszczepianie rogówki od martwego do żywego zwierzaka.
Niestety pan ten stwierdził z przykrością, że kociak ma tak zainfekowane oczy, że nadaje się jedynie do uśpienia. Stwierdził, że Maluch ma na oczach bardzo bolesne wrzody i żeby ten ból ustał trzeba by Mu wyciąć całkowicie rogówki oczy czy coś takiego (przepraszam, nie znam się dokładnie na tym) i że on się tego nie podejmie, bo to niehumanitarne.
Kobiety opiekujące się tymi kociakami udały się do jeszcze jednej tym razem lokalnej pani weterynarz, która stwierdziła, że jej zdaniem kociak widzi kontury, ale oczywiście wzrok jest nie do uratowania. Panie od kotów zupełnie nie wiedziały co robić, a nie mogąc zatrzymać malucha w domu tymczasowo wypuściły go z powrotem do rodzeństwa i mamy.
Nikt nie wie co robić. Mój brat się nie zna, mówi że jego lekarz przekonał, że dla małego życie jest teraz męką, ale nie chce oceniać, bo się nie zna. Pomaga na ile może - dokarmia, łapie i zanosi do weta, choć finanse Go ograniczają (student).
Mały jest maści srebrzystej pręgowany (takim zapamiętałam je wszystkie, bo byłam raz niedawno u brata), a jego oczy są naprawdę opłakane. Może ktoś ma doświadczenie w sprawie tak zaawansowanych kocich problemów z oczami i wie, co byłoby lepsze lub może się z nim udać do kogoś zaufanego?
Nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć... Niestety ja w Lublinie nie jestem, wiem tyle co z relacji brata. Mały jest teraz z powrotem z rodzeństwem, ale co będzie jak pojawi się np. pies? Niby na najmniejszy szmer ucieka, ale co jeśli nie zdąży lub nie usłyszy?

Blair ♥