Dzwoniłam rano do Pani joli - jest lekko podłamana, mówi, że już przestała liczyć, ile ma kotów

Ta nowa kotka siedzi na strychu i karmi małe, jest dość oswojona. Małe, jeszcze maleńkie, też dają sie brać na ręce, a są przepiękne, srebrne z białymi łapkami.
Dowiedziałam się, jak przebiegała łapanka. Znajomemu Joli udało się narzucić na kotkę jakiś wielki brezent, kotka siedziała przestraszona i udało się ja wsadzić do klatki. Oczywiscie, zaczęla wrzeszczec, kociaki przyleciały i dało się je wyłapac. Jeden tylko długo się zastanawiał, czy podejśc do mamy, dlatego cała akcja trwała do 22.00.
Poza tym znajomy dowiedział się, że jakis Koreańczyk z pobliskiej osady dał chłopu 50 zł, żeby kotkę i kociaki zabił łopatą

A chłop zamiast tego przywiązał kotkę do drzewa, żeby nie wróciła. BOŻE! W jakim kraju my żyjemy!
Jak ten Joli znajomy się dowiedział jak było, to latał po osadzie z młotkiem i szukał tego bandyty, żeby mu przyłożyc. Zrobiła się awantura, w końcu przyjechała policja, ale chyba nikogo nie aresztowali...
Poczatkowo ten znajomy joli deklarował, że kotka może mieszkać na jego terenie (po sterylce), ale nie wiem, czy w tej sytuacji będzie to mozliwe. Chyba trzeba jej będzie szukać domku - i oczywiscie maluchom też.
Jola miała juz 3 maluchy "zebrane" z ulicy, po szczepieniach, gotowe do adopcji. No to teraz ma 6...