zorba pisze:Brakuje tutaj kogoś
no więc właśnie!!
jak już mówiłam, raz za razem wycierając łzy w rękaw przeglądałam forumowe wątki i trafiłam na wątek Dagmary iiiii... TO zdjęcie:
i przepadłam
od razu pomyślałam: TAK TAK TAAAAKKKK!! ZNALAZŁAM SWOJĄ ANTOSIĘ!!!
(bo dodam, że szukając tu kotki od razu wiedziałam, że będzie ona Antoniną : ) )
wszystko szło dość szybko: telefon do Dagmary i jej mamy, zobaczenie Antosi (aka Mruńki) na żywo, wizytacja ekipy Dagmary
, oczekiwanie na TEN DZIEŃ i...
....wiadomość od znajomego, że chce jednak oddać Zośkę
i znów płacz, zgrzytanie zębów i żal, bo plany były takie, żeby wziąć WYŁĄCZNIE 1 kota
i podejmij człowieku decyzję, KTÓRĄ wybrać...
co to w ogóle za okrucieństwo - musieć dokonywać TAKIEGO WYBORU
w końcu jednak wszystko zakończyło się jak najpozytywniej - domownicy zgodzili się na 2 koty, znajomy dotrzymał obietnicy, że Zosia jest już moja i tak oto 17 czerwca przywiozłam ją do JEJ DOMU
pierwszy dzień, a właściwie wieczór, upłynął zaskakująco dobrze
dodam, że Zośka była (i w zasadzie jest) kotem, który boi się własnego cienia, a co dopiero cieni ludzkich i ludzi we własnej osobie; była spragniona czyjejś obecności (w poprzednim domu dużo siedziała sama), ale kontakt z ludźmi potrafił (niestety łamane przez potrafi) wyprowadzić ją z równowagi
widok ludzkiej ręki = łapa + pazurki + mina pt. "odpierrrr.... się" (przy czym widać było, że zgrywa chojraka, podczas gdy w oczach zamiast bluzgów było tylko "odejdź, boję się".....)
dlatego też spodziewałam się, że po przywiezieniu do domu zaszyje się gdzieś na dobrych parę dni
tymczaseeeeeem..... wytarabaniła się z transporterka, na chwilę uciekła pod łóżko, po czym wyszła i.. zaczęła zwiedzać teren
zjadła nawet na wstępie pare chrupek
i zrobiła si do kuwety
pierwszą noc przespała grzecznie na fotelu prawie całą, nooo dooobra 3/4, bo oprócz spania była zajęta robieniem pięknej kupy i jedzeniem chrupek ; ) budziłam się co chwilę i serce me roooosłooo i rooossssłoooo, gdy słyszałam odgłos chrupania
to była IDEALNA pierwsza noc : )
dodam, że tego samego dnia, w którym zamieszkała ze mną Zosia, miała wprowadzić się również Antosia
niestety, nie udało się : (
skończyło się pokiereszowaniem mamy Dagmary i obrażeniem się Tosi na cały świat i pół Ameryki oraz wyczuleniem na wszelkie transporterki, pudła, kartony....
..i jak wiadomo trwa to do dziś, wciąż więc na nią czekam(y) : (
oczywiście c.d.n. : )