Rozmawiałam przed chwilą z jedną babka ode mnie z pracy. W weekend była na wsi u teściowej. Obok teściowej mieszka jakaś rodzina jej męża, jego siostra z mężem. Na podwórku u nich zobaczyła małego kociaka. Kociak chodził jak sparaliżowany. Zapytała co mu się stało na to odezwał się maż tej kobiety: przejechałem go traktorem Kociak ma zmiażdżoną miednicę, która podobno już mu się zrosła. Wygląda to tak że w dupince jest chudy jak kartka papieru - ta cześć ciała została zmiażdżona. Kociak chodzi jak pijany, trudno mu się dziwić. Ci ludzie w ogóle nie dbają o zwierzęta, podobno są to jacys alkoholicy. niejedno zwierzę u nich zginęło. Kociak ma 3 miesiące, jest to kociczka, cała czarna. Ta babka ode mnie z pracy mówi, że ona nic nie może zrobić...
ja jestem załamana