Czwartkowo wieczorna akcja z marszu.
Przechodziłyśmy obok budynku na Woli.
Nagle Justyna mówi Patrz, jakie malutkie kociątka!
I faktycznie, z piwnicznego okienka zabezpieczonego kawałkiem tektury wychylają się dwa łebki, czarny i bury.
Od razu powaliło mnie na kolana, sięgnęłam ręką do środka i wyciągnęłam cóś czarne, może 5-6 tygodni,
oczka zaropiałe, ale do uratowania, tylko trzeba od razu leczyć.
Znowu zanurkowałam i wyciągnęłam coś burego co wyglądało na ledwo zipiące,
główka wyglądała na koszmarnie zdeformowaną, oczu w ogóle nie miało.
A w każdym razie tam gdzie powinny być oczy było coś obrzydliwego.
Zaświeciłam latarka do dziury a tam jeszcze jedno.
W tym momencie pokazała się matka. W ciąży?
Szybka kalkulacja: na matkę muszę mieć pułapkę.
Jeśli zabiorę trzeciego, to matka szukając swoich dzieci nie będzie potem zainteresowana klatką.
Stoję, zastanawiam się nad planem i z przerażeniem widzę jak z sąsiedniego okienka wyskoczyła kolejna kotka, prawie identyczna,
a za nią wychynęły trzy kolejne pysie, odrobinę starsze.
Nie ma rady, trza po sprzęt jechać.
Dwa maluchy zabrałam do siebie, opatzyłam z zestawu pierwszej pomocy:
leki, robale, oczy, pchły.
Pojechałam. Kotka od razu pcha się do klatki. OK.
Wyciągnęłam małego, będzie widział, tylko leczyć trzeba, od razu.
Potem biegiem do lecznicy. Na sterylizację.
Opinia weta: kociaki za młode, ze sterylizacją poczekać trochę, matkę odkarmić.
I w tym miejscu zaczyna się problem. I błagam o pomoc.
Nie mam wolnego bezpiecznego pomieszczenia na przechowanie kolejnej matki z miotem.
Kociaki mają kk, niewykluczone, że herpes.
Mam w domu nieszczepione zdrowe kocięta, jeszcze nieadopcyjne.
Mieszkanie mam podzielone na sektory i nie wykroję, ani jednego więcej na kolejną klatkę.
Bardzo pilnie potrzebny jest DT (lub DS) na przechowanie kociąt do czasu wyleczenia tych kociąt lub wyadoptowania się moich.
Kocięta są trzy, ale jeden chyba jutra nie doczeka. I matka, którą za 1-2 tygodnie można sterylizować, a potem z lecznicy może wrócić na swoje miejsce.
Jeśli nie znajdzie się dla nich DT, już teraz, będę zmuszona oddać do azylu, choćby nie jak bardzo p. Irena nie będzie chciała
Pozostaje sprawa z kolejnym miotem w tych piwnicach, ale tamten jest chyba zdrowy.
I powinnam sobie poradzić. Jeśli nie, napiszę kolejny apel o pomoc.
edit: zmieniłam tytuł na bardziej aktualny