
Jak z z brzydkiego kaczątka wyrasta piękny łabędź, czyli
świat według francuskiego arystokraty imieniem Gaspar!



,,Ciemność i zimno w zrujnowanym pomieszczeniu, 63 koty na 10metrach kwadratowych i opiekunka - miłośniczka kotów z pozoru. Zaniedbane koty, stale rodzące się kocięta i umierający koci seniorzy. Rywalizacja o jedzenie, wojny o uwagę i pieszczoty, których było i tak mało. Atmosfera śmierci, tęsknoty, bólu i choroby - to właśnie był cały mój świat...
Nie znałem miłości, ludzi dobrych serc, nie wiedziałem co to mięciutkie łóżko, wygodne kolana człowieka. Marzyłem, by pewnego dnia wyrwać się z tego strasznego miejsca, by zapomnieć o tym co mnie spotkało. Marzyłem, by stać się kimś więcej niż tylko bezimiennym, niewidzialnym pingwinkiem, chciałem mieć swoje imię! Bo trzeba wiedzieć, że nadający zwierzęciu imię, momentalnie staje się za niego odpowiedzialny, a ja chciałem, by ktoś był właśnie poczuwał się do opieki nade mną, by pokochał mnie i troszczył się o mnie każdego dnia. "Już nie jesteś zwykłym kotem, od dziś jesteś moim mruczkiem" - czyż te słowa nie są piękne? Podczas mojego pobytu w ciasnym mieszkaniu, dużo myślałem - o swoich pierwszych dniach życia, choć niewiele ich pamiętam, o tych szczęśliwych i rozmruczanych kotach, do których los się uśmiechnął i właśnie grzeją się leżąc w ciepłym łóżeczku...Ja też tak chciałem!
Los bywa okrutny - jednym się udaje, a innym nie. I właśnie wtedy kiedy straciliśmy już nadzieję na lepsze jutro- szczęście uśmiechnęło się moich towarzyszy niedoli! Grupa wspaniałych ludzi zainteresowała się naszym losem - część z nas zabrała do siebie, zawiozła do miejsca pachnącego nieskazitelną czystością, mnóstwem lekarstw i strzykawek, a dla kilku moich kolegów znalazła to o czym marzy każdy kot - swoje miejsce na Ziemi.
Jednak mimo ich działań paru nieszczęśników, w tym i ja, wciąż jednak jeszcze tkwiło w klatce, patrząc bez celu przez metalowe kraty. Poszukiwane były tymczasowe domki…
Pewnego dnia dołączyłem do tych wszystkich szczęściarzy, znaleźli się ludzie gotowi zaopiekować się mną do czasu adopcji, wyleczyć, pokazać mi coś więcej niż pokój zapchany klatkami.
21 kwietnia trafiłem na tymczas, wiedziałem że od tej pory moje życie się zmieni - tak jak sobie wymarzyłem. Do tej pory pamiętam słowa: "Nie martw się, będzie dobrze...!"
I tu właściwie kończy się moja historia jako bezimiennego kota, niewidzialnego i zapomnianego, a zaczyna się nowy rozdział - czysty jak biała i niezapisana kartka, kartka na której pisać będę o moich najszczęśliwszych chwilach w domu tymczasowym, później stałym. Nie wiem co mnie czeka, ale jestem dobrej myśli. Najważniejsze, abym mógł dnie spędzać w towarzystwie człowieka, w ciszy i spokoju, cieple i bezpieczeństwie.
Ja, elegant w fraku, wciąż jeszcze szukam swojego pierwszego w życiu prawdziwego domu, ale wytrwale i grzecznie czekam. Czekam, bo wiem, że na mnie też gdzieś ktoś czeka!”
Gasparek zmienił się nie dopoznania:
Gasparek na samym początku:
Gaspar, bo tak dostał na imię ten oto pingwinek, jest wciąż nieśmiałym miziaczkiem, czasem ucieka, bywają dni przesiedziane pod kanapą, jeszcze uczy się UFAĆ. Przecież nie każdy musi być superkontaktowy na początku, przecież zdarzają się nieśmiałki. Gaspi popołudniu w pierwszym dniu zwiał za kanapę, za to wieczorem już pozwolił się popodziwiać i cichutko pomrukiwał z zadowolenia, wylegując się na podusi. Będzie kiedyś naprawdę pociesznym, ufnym i kochanym towarzyszem, trzeba tylko dać czas. Kocha ludzi, choć o tym jeszcze nie wie…
Gasapar teraz:
Gaspar to kot o eleganckiej, sportowej sylwetce, w czarnym fraku i białym krawacie. Jego ciemną maskę zdobią wyraziste oliwkowe oczy oraz długie arystokratyczne wąsy, iście szlacheckie. Równie królewsko się prezentują jego białe łapki, nieustannie ugniatające oraz brzuszek - również biały, który stale upomina się o mizianie. Gaspar jest kotem ufnym, towarzyskim, milusińskim, ale bardzo grzecznym i spokojnym. Chętnie ogląda telewizję - śledzi wówczas z zaciekawieniem ruszający się ekran, raz po raz delikatnie trącając wyświetlacz, nie zostanie także obojętny wszelkim "fruwającym" po ziemi zabawkom. Widząc toczącą się piłeczkę, czy uciekającą myszkę swoją dumę i powagę chowa do kieszeni i momentalnie rusza w pogoń za przedmiotem. Nie zmienia to jednak faktu, że to naprawdę grzeczny kot! - z pewnością nie zalicza się do tych mruczków skaczących po firankach, czy buszujących w nocy. Gaspar kocha ludzi całą sobą, ale pobyć samemu w domu nie jest źle! Śpi oczywiście w łóżku, najczęściej zwinięty w kłębuszek koło brzucha. Coraz częściej sam przychodzi po mizianki na kolana, upomina się grzecznie, gdy głasków jest za mało. Często udaje się na wycieczkę po domu za domownikami, z zaciekawnieniem obserwując ich codziennie zajęcia, nie żadko również się do nich przyłączając. Wielokrotnie towarzyszył już nawet przy odkurzaniu. O tak, Gaspar nie boi się niczego - nawet odkurzacza!
Gaspar jest 4letnim wykastrowanym kocurkiem, jeszcze niezaszczepionym. Czeka go jeszcze tylko zabieg czyszczenia ząbków. Gaspar wierzy jednak, że jeśli naprawdę go pokochasz, poczekasz na niego.























































