Nie tyle nawet siebie ile moje futra. Własne są trzy. Obecnie zdrowe, ale każde po przejściach.
Pumba żartobliwie nazywany naszym pierwszym "dzieckiem" pojawił się u nas równo 9 miesięcy po ślubie. Przygarnięty z Azylu jako niby czterotygodniowy ale jak się okazało jednak dwutygodniowy szczeniaczek. Wykarmiony pipetą. Walczyliśmy o jego życie przez ponad trzy miesiące. Dzisiaj ma 5 lat. Pozuje na smutno, ale to dorosły szczeniak dla którego liczy się tylko zabawa i pieszczoty.


i jako szczeniaczek:

Pirat znalazł się następnej wiosny. Jak to mówią: "co rok prorok". Dokładnie znalazł go TŻ na spacerze z psem. Był świadkiem jak jakaś "miła


Jako mały kociaczek:

i jako dorosły kastrat:

Nutka prawdziwa arystokratka.
Dostałam Ją w prezencie, gdy przeżywałam żałobę po potrąconym kociątku znalezionym na parkingu w centrum handlowym, który zdechł mi na rękach w drodze do weta. Typ syjama i tak się zachowuje. Głośna do przesady. Ciekawska. Wygodna - śpi przede wszystkim na podusiach. Na podłodze..? Wolne żarty.
Zdecydowanie najmniej problemowa, ale też Jej wychowanie nie przyniosło nam tyle satysfakcji ile naszych chorusków. Panna Nuta (bo pieje i pieje)

Nasze Kocimby:

I to by były wszystkie nasze futra. Mamy jeszcze 5 Tymczasowych Tymczasów, ale jeszcze nie gotowe do przedstawienia i opuszczenia gniazda. Za trzy tygodnie przedstawię wszystkie ze zdjęciami i opisami. Na razie walczymy o Ich życie.
Wszystkim tym, którzy przebrnęli przez posta - dziękuję
