Maja trafiła do mnie razem z siostrą i dwójką innych kociaków z sąsiedniego podwórka. Wszystkie były dzikie, syczące, warczące i nieprzyjazne. Początkowo Majka była chyba najbardziej proludzka z całej tej czwórki. Już drugiego dnia, po odrobaczeniu i odpchleniu kociaków, zrobiłam im zdjęcia i wystawiłam je na allegro. Zaczęły dzwonić domki, i wiele z nich było chętnych właśnie na Majkę, ale gdy przychodziły, decydowały się na innego kotka. Maja została w końcu z siostrą. Może mój błąd polegał na tym, że zbyt wcześnie przestałam je izolować i pozwoliłam im przebywać z resztą kotów, ale nie chciałam ich trzymać zamkniętych w łazience tygodniami. U mnie Majka najbardziej zaprzyjaźniła się z Oczkiem - kto wie jaki jest Oczko, nie musi o nic pytać. Myślałam, że nie znajdę dla niej domku, ale domek się znalazł - wspaniały domek aż w Legionowie, z drugą kotką. Maja pojechała, było to pod koniec stycznia 2009.
Pierwsze relacje z domku wyglądały tak:
Niestety nie udało się jechać do lekarza, bo Majka się tak sprytnie ukryła pod naszym łóżkiem, że nie było takiego cudu, żeby ją stamtąd 'wyprosić'. Ale kichnęła w nocy tylko jeden raz, więc nie ma na razie paniki.
Nie wiem, co się działo, jak nas nie było, ale obie żyją:-) Ran nie widać, mieszkanie nie zdemolowane:-) Wydaje mi się, że Strzyga już bardziej zaczepia Majkę do zabawy niż do bójki. Chociaż burczenie nadal słychać.
W nocy nie mogłam powtórzyć sposobu z wczoraj, bo Majka siedziała pod naszym łóżkiem. No i niestety wyszła dopiero, jak usnęliśmy. Nie zjadła i nie wiem, czy była w kuwecie. Ale obwąchałam wszystko i nie widać, żeby załatwiła się gdzieś indziej. Za to biegały dużo obie po całym mieszkaniu - nie wiem, czy się ganiały nawzajem, czy zabawki. Rano zabrałam Strzygę do nas na dwie godziny, wystawiłam świeże jedzenie w Majki miskach, ale nic nie tknęła. Będziemy próbować dzisiaj wczorajszym sposobem. Lepsze wyniki:-)
Postanowiliśmy, że będziemy zabierać Strzygę na noce do swojej sypialni do weekendu, żeby Majka miała szansę poznawać mieszkanie, a w weekend spróbujemy trochę więcej uwagi poświęcić Majce. Spróbować pogłaskać ten fragment, który akurat wystaje (ostatnio schowała się pod kaloryfer i chyba myślała, ze jej nie widać, tymczasem cały zadek się nie zmieścił i sterczał spod kalroryfera, oczywiście udawaliśmy, że nic nie widzimy), pozachęcać zabawkami do wyjścia. Jak wyjdzie, to pokażemy, gdzie kuweta (na noc zdejmuję pokrywę, żeby miała łatwiej). Po prostu spróbujemy delikatnie ją pouspołeczniać:-) Wiemy, że to nie jest kotek miziasty, ale chodzi o to, żeby sobie nie zrobiła krzywdy ze strachu, nie jedząc i nie załatwiając się.
Kiedy spała, to zaczaiłam się i psytryknęłam zdjęcie:-) Nie mam szans zrobić zdjęcia jak chodzi po mieszkaniu, bo robi to tylko w nocy i czmycha, kiedy ja wstaję. Jak widać na zdjęciu upolowała sobie w nocy jakieś zabawki.
Jak zwykle wieczorem wystawiłam miski i zawołałam koty. Strzyga zjadła ze swoich misek i poszła do sypialni dzieciowej. Chłopcy zamknęli drzwi, bo szli spać ( Strzyga została u nich). Ja cały czas krzątałam się po kuchni, dosłownie 50-100cm od misek. Aż tu patrzę- Majka idzie. Tak się trochę skrada na niższych nogach, ale idzieStanęła przy misce i je ! Dosłownie tuż za moimi plecami. I wcale nie byłam cicho, tylko normalnie, jak to przy sprzątaniu w kuchni, stukałam garnkami itp. Później jeszcze siedzieliśmy z mężem w salonie, rozmawialiśmy, grał telewizor, a Majka wychodziła sobie do przedpokoju i kuchni
Strzyga ją trochę ganiała, ale Majka odważnie wychodziła. Tylko mój mąż nie wytrzymał, powiedział w jej stronę kici kici i tyle ją widzieliśmy
Za to rano wszystkie miski były puściuteńkie. A specjalnie do miski Majki włożyłam mięsko z saszetki Hill's, bo Strzyga w ogóle nie lubi saszetek, więc jestem pewna, że to Majka zjadła:-)
Jeśli chodzi o front ludzko-koci to jest lepiejWszyscy spacerują po domu bez skrępowania i nikt nie chowa się pod kanapą przez cały dzień;-) Jednak nadal mamy jedną nietykalską, która za nic nie da sie pogłaskać. Wyciąga sie na podłodze, leży i obserwuje nas, ale kroki w jej strone połączone z kontaktem wzrokowym powodują stan alertu. Jak dzieciaki sa w jednym pomieszczeniu i są czymś zajęte, to Majka się ich nie boi, ale jak biegają to ona woli ich obserwowac z ukrycia, mimo że oni w ogóle nie próbuja nawiązac z nia kontaktu. Bawię sie z nią co wieczór i nawet już dwa razy udało mi się jej dotknąć
Aczkolwiek od razu na tym zabawa się kończy. Tak, jakby Majka w ogóle nie znala dotyku, wręcz sie go bała. Jak nakładam jedzenie do miseczek to podchodzi, nosem jeździ po moich paluchach, sprawdza co ja tam mam tym razem, ale próby pogłaskania kończą się ucieczką
Obserwuje jakaś taka smutna, jak bawie się ze Strzygą, sama się podkrada, czeka na swoja kolej, podejmuje zabawę, ale tylko z moimi palcami, bo jak wyciągam całą dłoń to Majuśka od razu cała wstecz i robi na mnie garbuska.
Jeśli chodzi o front kocio-koci to nie jest lepiejStrzyga gania Majkę niemiłosiernie. Poluje na nią, wyskakuje z ukrycia, atakuje. Przy nas nie, ale jak zostaja same, np. w nocy, to tylko słychać jak się ganiają, furczą, a często wręcz walczą. Rano zastajemy pościągane chodniki, wywrócony koszyk z posłaniami, a parkiet na podłodze przy wyjściu na balkon jest zdarty pazurami do żywego (ku rozpaczy mojego męża, który własnymi rękami go cyklinował). W przyszłym tygodniu w naszej przychodni ma być Pani specjalistka od zachowań zwierząt. Może nam coś pomoże. Nasz weterynarz powiedział, że oddaliśmy Majce niedźwiedzia przysługę. Że trudnego kota nie oddaje się do domu z drugim kotem w podobnym wieku. Że trudny kot powinien byc jedynakiem, wtedy ma szanse na przyjaźń z człowiekiem, albo przynajmniej ten drugi kot w domu powinien być znacznie młodszy. Trudno mi powiedzieć, czy lekarz ma rację, bo się na tym zupełnie nie znam. Z własnej obserwacji widzę, że rzeczywiście, gdybyśmy mieli tylko ją, byłoby jej znacznie łatwiej. A tak musi walczyć o każde wejście do kuwety. Na szczęście o miskę juz nie ma wojen. Jakoś się w tej kwetii Panie dogadały
Mają trochę inne gusta, co znacznie ułatwia sprawę:-)
dzisiaj natomiast dostałam mejla, który mnie zmartwił:
Nie wiem już zupełnie, co robić z Majką. Wcale nie jest lepiej, a nawet mogę powiedzieć ze smutkiem, że obserwuję regres. Nie wiem, jak jej pomóc. Ze Strzygą się dogadała, bawią się i tu wszystko jest ok. Ale jeśli chodzi o jej stosunek do nas, to niestety jest znowu gorzej. Zupełnie nie wiem, dlaczego. Kilka dni temu zaatakowała jedno z dzieci. Gdybym przy tym nie była, to bym nie uwierzyła. Majka siedziała za zasłonką przy drzwiach balkonowych, a mój młodszy syn bawił sie w salonie. W zabawie zbliżył się (ale nie gwałtownie) do zasłonki, nie wiedząc nawet, że za nią jest Maja. Ona zaczęła warczeć na niego, i zaatakowała go zza zasłonki. Dzieciak się biedny wystraszył jak nie wiem co. Nie mogłam go utulić z płaczu przez kilka dobrych minut. Na mojego mężą warczy i fuczy za każdym razem jak ten idzie w jej stronę, pomimo tego, że mąż nie zwraca na nią uwagi, wcale tak naprawde nie idzie do niej, tylko poprostu w jej kierunku. Naprawdę nie wiem, co się dzieje. Nie wydarzyło się nic, co mogłoby spowodować takie zachowanie Majki. Ona z powrotem nas unika, tak jakby była śmiertelnie przerażona naszą obecnością. Ja nawet na nią nie krzyknęłam za tamtą sytuację, bo wyszłam z założenia, że ona pewnie się tak samo przeraziła, jak Jakub. Nie chciałam jej dodatkowo stresować. To jest zupełnie bez sensu. Przecież powinna się do nas przyzwyczajać, powinno byc coraz lepiej a nie gorzej. Naprawdę nie wiem. Mam wrażenie, że my jej robimy krzywdę utrzymując ją w stanie strachu. Robimy wszystko jak kazała Psycholog. W przypadku relacji między kotami to zadziałało, a w przypadku jej relacji z nami nic a nic. Raz nawet udało mi się Majke pogłaskać, bo weszła za mna do łazienki i kucnęła w rogu, skąd nie było ucieczki. Widać było, że jest przestraszona, ale nawet nie fuknęła na mie. Mówiłam do niej spokojnym głosem i delikatnie głaskałam po łebku. Przyjęła głaskanie, nie uciekła ani nie zawarczała ale od tamtej pory nie wchodzi za mną do łazienki.
widzę, że Majka przejęła część zachowania tego zaprzyjaźnionego kota. Nie wiem, czy to jest typowe dla wszystkich nieoswojonych kotek, czy ona nauczyła się tego od Oczka, ale z jedzeniem robi dokładnie tak samo, jak on. Wącha w moim ręku i pac! łapą, żeby upadło na podłogę. No i znaczy teren moczem - potrafi nasikać w różne dziwne miejsca. A przecież doskonale wie, gdzie jest kuweta, bo normalnie z niej korzysta. Mam nadzieję, że to minie po sterylizacji.
Zbliża się wielkimi krokami konieczność sterylizacji, a ja nie wiem, jak ja ją w ogóle złapię, żeby zawieźć do weterynarza. Jeszcze zawieźć to zawieźć, ale jak on ją wyjmie z transportera, żeby ją zoperować, to już w ogóle sobie nie wyobrażam. Już widzę w wyobraźni szalejącego kota i fruwające po gabinecie sprzęty i leki...
opiekunowie Majki są osobami bardzo odpowiedzialnymi i zastanawiają się, czy nie znaleźć jej nowego domu. byłby to trzeci dom Majki od sierpnia 2008. nie wiem jak jeszcze mogę im pomóc. wiem, że ten post jest bardzo długi i dużo w nim czytania, ale może ktoś znajdzie czas w natłoku własnych problemów i dramatów, które dzieją się na forum i coś nam zasugeruje. opiekunka Majki prawdopodobnie zarejestruje się na forum i też coś napisze jeszcze od siebie. czekamy na uwagi i sugestie. będziemy bardzo wdzięczni.
a to jest Majka teraz:
