Majka - niedotykalska panna Maj po sterylce ;)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw kwi 02, 2009 13:07 Majka - niedotykalska panna Maj po sterylce ;)

zaczęło się tak http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=80638&start=0

Maja trafiła do mnie razem z siostrą i dwójką innych kociaków z sąsiedniego podwórka. Wszystkie były dzikie, syczące, warczące i nieprzyjazne. Początkowo Majka była chyba najbardziej proludzka z całej tej czwórki. Już drugiego dnia, po odrobaczeniu i odpchleniu kociaków, zrobiłam im zdjęcia i wystawiłam je na allegro. Zaczęły dzwonić domki, i wiele z nich było chętnych właśnie na Majkę, ale gdy przychodziły, decydowały się na innego kotka. Maja została w końcu z siostrą. Może mój błąd polegał na tym, że zbyt wcześnie przestałam je izolować i pozwoliłam im przebywać z resztą kotów, ale nie chciałam ich trzymać zamkniętych w łazience tygodniami. U mnie Majka najbardziej zaprzyjaźniła się z Oczkiem - kto wie jaki jest Oczko, nie musi o nic pytać. Myślałam, że nie znajdę dla niej domku, ale domek się znalazł - wspaniały domek aż w Legionowie, z drugą kotką. Maja pojechała, było to pod koniec stycznia 2009.

Pierwsze relacje z domku wyglądały tak:

Niestety nie udało się jechać do lekarza, bo Majka się tak sprytnie ukryła pod naszym łóżkiem, że nie było takiego cudu, żeby ją stamtąd 'wyprosić'. Ale kichnęła w nocy tylko jeden raz, więc nie ma na razie paniki.

Nie wiem, co się działo, jak nas nie było, ale obie żyją:-) Ran nie widać, mieszkanie nie zdemolowane:-) Wydaje mi się, że Strzyga już bardziej zaczepia Majkę do zabawy niż do bójki. Chociaż burczenie nadal słychać.

W nocy nie mogłam powtórzyć sposobu z wczoraj, bo Majka siedziała pod naszym łóżkiem. No i niestety wyszła dopiero, jak usnęliśmy. Nie zjadła i nie wiem, czy była w kuwecie. Ale obwąchałam wszystko i nie widać, żeby załatwiła się gdzieś indziej. Za to biegały dużo obie po całym mieszkaniu - nie wiem, czy się ganiały nawzajem, czy zabawki. Rano zabrałam Strzygę do nas na dwie godziny, wystawiłam świeże jedzenie w Majki miskach, ale nic nie tknęła. Będziemy próbować dzisiaj wczorajszym sposobem. Lepsze wyniki:-)

Postanowiliśmy, że będziemy zabierać Strzygę na noce do swojej sypialni do weekendu, żeby Majka miała szansę poznawać mieszkanie, a w weekend spróbujemy trochę więcej uwagi poświęcić Majce. Spróbować pogłaskać ten fragment, który akurat wystaje (ostatnio schowała się pod kaloryfer i chyba myślała, ze jej nie widać, tymczasem cały zadek się nie zmieścił i sterczał spod kalroryfera, oczywiście udawaliśmy, że nic nie widzimy), pozachęcać zabawkami do wyjścia. Jak wyjdzie, to pokażemy, gdzie kuweta (na noc zdejmuję pokrywę, żeby miała łatwiej). Po prostu spróbujemy delikatnie ją pouspołeczniać:-) Wiemy, że to nie jest kotek miziasty, ale chodzi o to, żeby sobie nie zrobiła krzywdy ze strachu, nie jedząc i nie załatwiając się.

Kiedy spała, to zaczaiłam się i psytryknęłam zdjęcie:-) Nie mam szans zrobić zdjęcia jak chodzi po mieszkaniu, bo robi to tylko w nocy i czmycha, kiedy ja wstaję. Jak widać na zdjęciu upolowała sobie w nocy jakieś zabawki.


Jak zwykle wieczorem wystawiłam miski i zawołałam koty. Strzyga zjadła ze swoich misek i poszła do sypialni dzieciowej. Chłopcy zamknęli drzwi, bo szli spać ( Strzyga została u nich). Ja cały czas krzątałam się po kuchni, dosłownie 50-100cm od misek. Aż tu patrzę- Majka idzie. Tak się trochę skrada na niższych nogach, ale idzie :-) Stanęła przy misce i je ! Dosłownie tuż za moimi plecami. I wcale nie byłam cicho, tylko normalnie, jak to przy sprzątaniu w kuchni, stukałam garnkami itp. Później jeszcze siedzieliśmy z mężem w salonie, rozmawialiśmy, grał telewizor, a Majka wychodziła sobie do przedpokoju i kuchni :-) Strzyga ją trochę ganiała, ale Majka odważnie wychodziła. Tylko mój mąż nie wytrzymał, powiedział w jej stronę kici kici i tyle ją widzieliśmy :-) Za to rano wszystkie miski były puściuteńkie. A specjalnie do miski Majki włożyłam mięsko z saszetki Hill's, bo Strzyga w ogóle nie lubi saszetek, więc jestem pewna, że to Majka zjadła:-)



Jeśli chodzi o front ludzko-koci to jest lepiej :-) Wszyscy spacerują po domu bez skrępowania i nikt nie chowa się pod kanapą przez cały dzień;-) Jednak nadal mamy jedną nietykalską, która za nic nie da sie pogłaskać. Wyciąga sie na podłodze, leży i obserwuje nas, ale kroki w jej strone połączone z kontaktem wzrokowym powodują stan alertu. Jak dzieciaki sa w jednym pomieszczeniu i są czymś zajęte, to Majka się ich nie boi, ale jak biegają to ona woli ich obserwowac z ukrycia, mimo że oni w ogóle nie próbuja nawiązac z nia kontaktu. Bawię sie z nią co wieczór i nawet już dwa razy udało mi się jej dotknąć :-) Aczkolwiek od razu na tym zabawa się kończy. Tak, jakby Majka w ogóle nie znala dotyku, wręcz sie go bała. Jak nakładam jedzenie do miseczek to podchodzi, nosem jeździ po moich paluchach, sprawdza co ja tam mam tym razem, ale próby pogłaskania kończą się ucieczką :-( Obserwuje jakaś taka smutna, jak bawie się ze Strzygą, sama się podkrada, czeka na swoja kolej, podejmuje zabawę, ale tylko z moimi palcami, bo jak wyciągam całą dłoń to Majuśka od razu cała wstecz i robi na mnie garbuska.

Jeśli chodzi o front kocio-koci to nie jest lepiej :-( Strzyga gania Majkę niemiłosiernie. Poluje na nią, wyskakuje z ukrycia, atakuje. Przy nas nie, ale jak zostaja same, np. w nocy, to tylko słychać jak się ganiają, furczą, a często wręcz walczą. Rano zastajemy pościągane chodniki, wywrócony koszyk z posłaniami, a parkiet na podłodze przy wyjściu na balkon jest zdarty pazurami do żywego (ku rozpaczy mojego męża, który własnymi rękami go cyklinował). W przyszłym tygodniu w naszej przychodni ma być Pani specjalistka od zachowań zwierząt. Może nam coś pomoże. Nasz weterynarz powiedział, że oddaliśmy Majce niedźwiedzia przysługę. Że trudnego kota nie oddaje się do domu z drugim kotem w podobnym wieku. Że trudny kot powinien byc jedynakiem, wtedy ma szanse na przyjaźń z człowiekiem, albo przynajmniej ten drugi kot w domu powinien być znacznie młodszy. Trudno mi powiedzieć, czy lekarz ma rację, bo się na tym zupełnie nie znam. Z własnej obserwacji widzę, że rzeczywiście, gdybyśmy mieli tylko ją, byłoby jej znacznie łatwiej. A tak musi walczyć o każde wejście do kuwety. Na szczęście o miskę juz nie ma wojen. Jakoś się w tej kwetii Panie dogadały :-) Mają trochę inne gusta, co znacznie ułatwia sprawę:-)


dzisiaj natomiast dostałam mejla, który mnie zmartwił:

Nie wiem już zupełnie, co robić z Majką. Wcale nie jest lepiej, a nawet mogę powiedzieć ze smutkiem, że obserwuję regres. Nie wiem, jak jej pomóc. Ze Strzygą się dogadała, bawią się i tu wszystko jest ok. Ale jeśli chodzi o jej stosunek do nas, to niestety jest znowu gorzej. Zupełnie nie wiem, dlaczego. Kilka dni temu zaatakowała jedno z dzieci. Gdybym przy tym nie była, to bym nie uwierzyła. Majka siedziała za zasłonką przy drzwiach balkonowych, a mój młodszy syn bawił sie w salonie. W zabawie zbliżył się (ale nie gwałtownie) do zasłonki, nie wiedząc nawet, że za nią jest Maja. Ona zaczęła warczeć na niego, i zaatakowała go zza zasłonki. Dzieciak się biedny wystraszył jak nie wiem co. Nie mogłam go utulić z płaczu przez kilka dobrych minut. Na mojego mężą warczy i fuczy za każdym razem jak ten idzie w jej stronę, pomimo tego, że mąż nie zwraca na nią uwagi, wcale tak naprawde nie idzie do niej, tylko poprostu w jej kierunku. Naprawdę nie wiem, co się dzieje. Nie wydarzyło się nic, co mogłoby spowodować takie zachowanie Majki. Ona z powrotem nas unika, tak jakby była śmiertelnie przerażona naszą obecnością. Ja nawet na nią nie krzyknęłam za tamtą sytuację, bo wyszłam z założenia, że ona pewnie się tak samo przeraziła, jak Jakub. Nie chciałam jej dodatkowo stresować. To jest zupełnie bez sensu. Przecież powinna się do nas przyzwyczajać, powinno byc coraz lepiej a nie gorzej. Naprawdę nie wiem. Mam wrażenie, że my jej robimy krzywdę utrzymując ją w stanie strachu. Robimy wszystko jak kazała Psycholog. W przypadku relacji między kotami to zadziałało, a w przypadku jej relacji z nami nic a nic. Raz nawet udało mi się Majke pogłaskać, bo weszła za mna do łazienki i kucnęła w rogu, skąd nie było ucieczki. Widać było, że jest przestraszona, ale nawet nie fuknęła na mie. Mówiłam do niej spokojnym głosem i delikatnie głaskałam po łebku. Przyjęła głaskanie, nie uciekła ani nie zawarczała ale od tamtej pory nie wchodzi za mną do łazienki.


widzę, że Majka przejęła część zachowania tego zaprzyjaźnionego kota. Nie wiem, czy to jest typowe dla wszystkich nieoswojonych kotek, czy ona nauczyła się tego od Oczka, ale z jedzeniem robi dokładnie tak samo, jak on. Wącha w moim ręku i pac! łapą, żeby upadło na podłogę. No i znaczy teren moczem - potrafi nasikać w różne dziwne miejsca. A przecież doskonale wie, gdzie jest kuweta, bo normalnie z niej korzysta. Mam nadzieję, że to minie po sterylizacji.

Zbliża się wielkimi krokami konieczność sterylizacji, a ja nie wiem, jak ja ją w ogóle złapię, żeby zawieźć do weterynarza. Jeszcze zawieźć to zawieźć, ale jak on ją wyjmie z transportera, żeby ją zoperować, to już w ogóle sobie nie wyobrażam. Już widzę w wyobraźni szalejącego kota i fruwające po gabinecie sprzęty i leki...


opiekunowie Majki są osobami bardzo odpowiedzialnymi i zastanawiają się, czy nie znaleźć jej nowego domu. byłby to trzeci dom Majki od sierpnia 2008. nie wiem jak jeszcze mogę im pomóc. wiem, że ten post jest bardzo długi i dużo w nim czytania, ale może ktoś znajdzie czas w natłoku własnych problemów i dramatów, które dzieją się na forum i coś nam zasugeruje. opiekunka Majki prawdopodobnie zarejestruje się na forum i też coś napisze jeszcze od siebie. czekamy na uwagi i sugestie. będziemy bardzo wdzięczni.

a to jest Majka teraz:
Obrazek
Ostatnio edytowano Czw maja 28, 2009 12:10 przez puss, łącznie edytowano 1 raz

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw kwi 02, 2009 13:27

Mialam podobnego tymczasa. Trzymalam ja jednak w jednym pomieszczeniu. Mialam pusty pokoj do dyspozycji i tam siedziala. Kiedy chciala sie schowac, to miala tylko transporterek.
Przy takim kocie ograniczylabym przestrzen i zamknela w jednym pomieszczeniu. Zeby nie mial mozliwosci ucieczki i zaszycia sie w kacie. Czasem trzeba byc namolnym w stosunku do takiego kota. Chyba, ze jest agresywny, to wtedy po prostu z nim jestesmy. Przebywamy w tym pomieszczeniu, czytamy np. ksiazke i udajemy ze nas nie interesuje. Jesli mamy milego kota, to zabieramy tam ze soba. Nowy widzi jak glaszczemy tamtego i uczy sie.
Dajemy jedzenie i siedzimy kolo miseczki.
Sterylka moze tez czesciowo zalatwic sprawe. Kotki czesto staja sie milsze, hormony nimi nie targaja.
Pomocne tez moga byc krople Bacha. Ale trzeba kota odizolowac od drugiego, zeby ten drugi nie zjadal. Krople dawkuje sie w rownych odstepach czasu.
dorzuć się do sterylek: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/azg dla bezdomnych: KRS 0000338819

Edzina

 
Posty: 4524
Od: Czw lut 10, 2005 12:07

Post » Czw kwi 02, 2009 14:04

ja bym zrobila jak pisze Edzina, najpierw pilna sterylka ( moze dlatego posikiwac bo ma ruje) a potem pomyslec o kroplach Bacha.

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw kwi 02, 2009 14:12

jeśli chodzi o łapanie do transportera, to moją metodą jest zapędzenie kota do rogu i narzucenie na niego ręcznika (jeśli mowa o dzikunach, bo oswojonych tak nie łapię :lol:), ale nie wiem czy to nie tworzy u kota traumy, bo Zdzichu nienawidzi tej metody. u weterynarza można podać zastrzyk uspokajający.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw kwi 02, 2009 14:27

Witam serdecznie. To ja reprezentuję nową Rodzinę Majki.

enchanted

 
Posty: 38
Od: Czw kwi 02, 2009 13:49
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw kwi 02, 2009 14:28

witamy, cieszę się bardzo, że domek Majki jest na forum.

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw kwi 02, 2009 14:33

ja bym troche powalczyla na tym froncie - to mlody kot, po starylizacji powinnien sie uspokoic, zawsze warto sprobowac.

z doswiadczenia z mojego wolontariatu w schronisku, bylo kilka dzikich - rzucajacych sie kotek, ktore po sterylizacji zrobily sie baardzo mile i nawet przytulaste ( to jedna Zosia).
Ostatnio edytowano Czw kwi 02, 2009 14:34 przez Etka, łącznie edytowano 2 razy

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw kwi 02, 2009 14:33

Ile ona tam jest? od stycznia?
bardzo krótko

Pingwin jest u mnie od 4 lat (starsi stażem forumowicze pamiętają historię skopanego kota z wydłubanym okiem od Eve69)
na początku bał się okropnie ze względu na wspomnienie tamtej traumy
potem było coraz lepiej
po roku mniej więcej zaczął przychodzić na kolana - ale tylko do mnie
uciekać przed TŻ-em przestał po kolejnym roku

ale bywają przejściowe okresy kiedy nagle zaczyna nas bardziej unikać
zdarza mu się zaburczeć albo i syknąć jeśli np. wychodząc z pokoju znienacka znajdzie się blisko przy człowieku
z ręki je tylko rybę i tylko z mojej ręki
pozostałe jedzenie właśnie strąca łapką z dłoni na podłogę i dopiero zjada
z gości widuje go moja mama i raz jeden jedyny wyszedł jak przyszedł monter z UPC instalować modem - pozostali krewni i znajomi widzieli go tylko na zdjęciach

dzieci zaatakował parę razy właśnie w sytuacji, kiedy podczas zabawy zbliżyły się do niego z jakąś zabawką, która wydawała dźwięk (dowolny)
zwykle kończyło się na pacnięciu łapą z doskoku, ale np. Krzyśka ma też szramy na nodze po poważniejszym ataku

siedząc u mnie na kolanach potrafi mruczeć kilka minut i nagle skoczyć na równe nogi, zjeżyć sierść i uciec - choć nic się nie dzieje

ale on nas kocha, jak wracamy np. po wczasach (osoby które przychodzą zajmować się kotami pod naszą nieobecność nie widują go na ogół) to ociera się o nasze bagaże, o buty, ubrania, rozkłada się na podłodze i mruczy na cały regulator
tyle że on miał 4 lata na pokochanie nas, mimo iż jesteśmy ludźmi ;)

Myślę, że czas to klucz do sukcesu :)
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw kwi 02, 2009 14:39

Kochani jesteście, że tak szybko reagujecie. Bardzo dziękuję. Ja już tego wszystkego próbowałam, o czym piszecie. Ograniczyłam przestrzeń. Nie mam pustego pokoju niestety, ale myślę, że z przestrzenią jest naprawdę ok. Nie mogę jej zamknąć w sypialni, bo siusia na łóżka. Koci azyl to teraz salon połączony z kuchnią i pralnią, w której stoi kuweta. Wszystkiego razem ze 25-30m2. Całe po południa tam przebywamy, rozmawiamy itp. Ona sobie wtedy śpi na krześle pod stołem albo ukrywa się za zasłonką. Siedziałam też obok misek i Majka bez problemu podchodzi wtedy i je, tylko jak próbuję ją dotknąć to ucieka.
A ze sterylizacją lekarz kazał poczekać.

enchanted

 
Posty: 38
Od: Czw kwi 02, 2009 13:49
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw kwi 02, 2009 14:44

Chciałam poradzić wolny dzień po sterylce i leżenie z koteczką w trakcie wybudzania się z narkozy.

A może wabić ją walerianą? Kropelka np na kostce?

I może Feliway - ja w niego wierzę :wink:
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 02, 2009 15:17

Właśnie tak sobie pomyślałam, że wykorzystam jej upojenie ponarkozowe :wink: , tylko że do Świąt nie dam rady wziąć nawet pół dnia wolnego, i właśnie dlatego lekarz kazał poczekać. Martwię się tylko, że moje głaskanie nie pomoże jej przecież oswoić do moich dzieci i męża, a przecież nie będziemy jej tak wszyscy zbiorowo głaskać, bo bidulka zawału dostanie.
Kiedyś już pytałam weterynarza o ten Feliway, ale był negatywnie nastawiony. Jakie on ma właściwości? To jest lek czy tak jak kocimiętka?

enchanted

 
Posty: 38
Od: Czw kwi 02, 2009 13:49
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw kwi 02, 2009 15:21

Właśnie tak sobie pomyślałam, że wykorzystam jej upojenie ponarkozowe :wink: , tylko że do Świąt nie dam rady wziąć nawet pół dnia wolnego, i właśnie dlatego lekarz kazał poczekać. Martwię się tylko, że moje głaskanie nie pomoże jej przecież oswoić do moich dzieci i męża, a przecież nie będziemy jej tak wszyscy zbiorowo głaskać, bo bidulka zawału dostanie.
Kiedyś już pytałam weterynarza o ten Feliway, ale był negatywnie nastawiony. Jakie on ma właściwości? To jest lek czy tak jak kocimiętka?

enchanted

 
Posty: 38
Od: Czw kwi 02, 2009 13:49
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw kwi 02, 2009 15:28

Właśnie tak sobie pomyślałam, że wykorzystam jej upojenie ponarkozowe :wink: , tylko że do Świąt nie dam rady wziąć nawet pół dnia wolnego, i właśnie dlatego lekarz kazał poczekać. Martwię się tylko, że moje głaskanie nie pomoże jej przecież oswoić do moich dzieci i męża, a przecież nie będziemy jej tak wszyscy zbiorowo głaskać, bo bidulka zawału dostanie.
Kiedyś już pytałam weterynarza o ten Feliway, ale był negatywnie nastawiony. Jakie on ma właściwości? To jest lek czy tak jak kocimiętka?

enchanted

 
Posty: 38
Od: Czw kwi 02, 2009 13:49
Lokalizacja: Legionowo

Post » Czw kwi 02, 2009 15:35

"Feliway -ten innowacyjny i opatentowany produkt posiada właściwości kocich feromonów policzkowych. Feromony są związkami chemicznymi, wydzielanymi przez zwierzęta w celu oznakowania swojego terytorium oraz komunikacji z innymi zwierzętami."


wsadzasz dyfuzor do kontaktu i przez miesiac sie wydziela w mieszkaniu.
rowniez polecam, nie wiem czemu wet odradza. uwazam za rewelacyjny srodek sprawdzony przez mnie na kotach.

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw kwi 02, 2009 16:28

Różnie bywa z Feliwayem
Pingwin okazał się być uczulony - Feliway był w kontakcie przez 3 dni raptem i kot kichał strasznie
po wyłączeniu następnego dnia kichanie przeszło jak ręką odjął

moim zdaniem nic na siłę
nie każdy kot musi przychodzić na kolana
to są przecież żywe istoty, można uszanować nietypowy charakter ;)
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: CatnipAnia, Google [Bot] i 124 gości