Zabrałam wczoraj TŻa na romantyczny spacer

(na wszelki wypadek wzięliśmy klatkę łapkę), umowiliśmy się z panią Krysią (karmcielką mieszkającą w ok. sklepu Maciek) i w takiej obstawie udałam się na negocjacje z paniami z Jasnodworskiej.
Spotkałam mniej toksyczną karmicielkę (na szczęście!) i przeprowadziłam z nią rozmowę (wspierała mnie pani Krysia). Panie nadal uważają, że wystarczy wykastrować kocury a kotki - niekoniecznie.
Kotów jest faktycznie dużo. Widziałam kilkanaście dorosłych.
Są trzy kotki wykastrowane (dwie łapałam 2 lata temu), i podobno większość kocurów również jest po kastracji.
Na pewno jest jedna kotka w wysokiej ciąży, nie wiem, czy panie pozwolą mi ją złapać.
Widziałyśmy kotkę spod sklepu, nie ma zbyt dużego brzucha. Pani Krysia podejrzewa, ze mogla juz urodzić.

Nie było szansy ich złapać, były nakarmione. Koty śmietnikowe są dokarmiane przez wiele osob, niezależnie.
Miło było spotkać kotki wykastrowane dwa lata temu - Kasię, Czaszkę i Kulawkę - są okrąglutkie i puchate.
To co, czy jest ktoś chętny aby mi potowarzyszyć dziś wieczorem?
Bedę łapać dwie kotki. Mam nadzieję, że się uda.
mamuśka, panie karmią codziennie o 18.45.
