


Bonjo zaraz po urodzeniu został najprawdopodobniej porzucony przez własną matkę. Kiedy go znalazłam nad ranem był wyziębiony i miał pępowinę. Zabrałam go do domu z myślą, że nie dożyje popołudnia. Karmiłam go, ogrzewałam i tak wyrósł z niego duży, dorodny kocur. Przez to, że poświęcałam mu bardzo dużo czasu jest proludzki. Wskakuje na ręce by go ponosić, reaguje na imię i siada na kolanach kiedy je się obiad i grzecznie obserwuje. Jest niesamowicie inteligentny, ale to rodzi też pewne problemy. Nie jest mu obojętne gdy zostaje sam. Lubi towarzystwo ludzi. Kiedy był malutki, musiał zostać na kilka godzin zupełnie sam, dostał furii i pogryzł swój ogon bardzo dotkliwie. Weterynarz powiedział, że był to akt samookaleczenia spowodowany samotnością. Teraz już lepiej znosi bycie samemu w domu ale po powrocie trzeba mu poświęcić chwilę, by chociaż ponosić go na rękach. Bonjo lubi wyjść na balkon i istnieje prawdopodobieństwo, że z niego wypadnie, gdyż kiedy widzi ptaki, zapomina o całym świecie. Boi się jednak wychodzenia z domu.
Finanse nie pozwalają mi na dalszą opiekę nad nim. Oddam go osobie, która potrafi docenić to, że jest niesamowicie inteligentny i da mu dużo miłości na wiele lat.
Kontakt:
e-mail: infernal_child@o2.pl