padaczka u kota - Wasze doświadczenia?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 09, 2009 17:55 padaczka u kota - Wasze doświadczenia?

Dziś w nocy nasza Tasia zaskoczyła nas kolejnym atakiem.
2.30 - kilkanaście sekund "zupełnego odlotu" kota: silne drgawki, kłapanie, ślinotok. Potem wyciszenie.
(mamy przepisane czopki z Luminalu - trwało to tak krótko,
że nie zdążyłam z czopkiem, bo już było po ataku)
To trzeci atak Tasi (od 2 m-cy)
Zaczęliśmy diagnostykę, ale na razie ani wywiad ani badanie bodźców ani morfologia na nic nie wskazuje.
Musimy szukać dalej.
Oprócz kolejnej wizyty u weta, która nas czeka, szperam po sieci, bo padaczka u kotów jest rzadzko (rzadziej niż u psów) idiopatyczna (czyli bez innego podłoża chrobowego)

Znalazłam na miau ten wątek:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=73586
:(

Błagam, podzielcie się jak to jest z Waszymi futrami?
Jakie diagnozy zostały potwierdzone?
Pytam dlatego, że u nas zatrucie wykluczone, uraz raczej też.
Dodam, że neurologiczne badanie Tasi reakcji na bodźce już raz było, ale jest to bardzo cięzka droga, bo Tasia nie widzi, więc i reakcje wyglądają trochę inaczej niż u widzącego kota...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon mar 09, 2009 17:57

ps: w styczniowym "Kocie"
jest podobno artykuł o padaczce.

Ktoś ma skan? Mógłby go tu zlinkować, albo podesłać mi na PW?
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon mar 09, 2009 19:07

o ile dobrze pamiętam ryśka z Jarkiem mieli kota z padaczką, ustabilizowali go na lekach

napisz do niej PW
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pon mar 09, 2009 20:41

O rany :( Kciuki za Tasię :ok: :ok: :ok:
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pon mar 09, 2009 20:59

Aduś, miałam kota z padaczką, ale to było 20 lat temu. Na pewno już teraz leczy się inaczej. Na początku był Encorton, potem coś typowo p/padaczkowego, zapomniałam teraz nazwę. Ataki zmniejszyły się, ale kot był taki... "trafiony", miał właściwie stale wysunięty koniuszek języczka, miał trudności we wskakiwaniu na parapet okna (dla niego było już za wysoko). Zmiany (wylewy) było widać w badaniu dna oka.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Pon mar 09, 2009 21:20

Moja pierwsza kotka, Kizia miala padaczkę. Bylo to bardzo dawno temu (lata siedemdziesiąte) i w lecznicach generalnie możliwości diagnostyczne byly niewielkie, a najczęściej stosowanym 'lekiem' byla parafina:) Z tego też powodu nigdy nie zdiagnozowano przyczyn, choć być może padaczka byla późnym następstwem urazu glowy przebytego w dzieciństwie (kiedy u nas zamieszkala miala niezagojone skaleczenie na brodzie, po którym zostala lysa blizna i cale życie bala się miotly, ale ponieważ byla znajdą, a na dodatek przyjechala z nami spod Szczecina, więc nigdy nie dowiedzieliśmy się co ją spotkalo). W każdym razie miala ataki typu grand mal (tak się fachowo nazywają te efektowne ataki z drgawkami, utratą świadomości i bezwiednym oddawaniem moczu). Weterynarz przepisal lek, Mizodin, a częstotliwość podawania musieliśmy sami dostosować do częstotliwości ataków. Finalnie wyszlo chyba raz na tydzień czy 10 dni. Wystarczylo, żeby calkowicie zapobiec atakom. Podawanie leku nie wplywalo też w żaden sposób na jej zachowanie (poza tym, że wystarczylo pomyśleć, że trzeba dać jej Mizodin, a Kizinka znikala pod szafą:)) Przeżyla 9 lat i umarla z powodu raka sutka. Przed leczeniem ataki zdarzaly się raz na jakieś 3 tygodnie, po ustaleniu częstotliwości podawania w ogóle ustaly.
Podejrzewam, że teraz leki są nieco lepsze i napewno mają inne nazwy, więc chyba kicia nie będzie brać Mizodinu. Gdyby dostala lek w tabletkach, to z wlasnego doświadczenia radzę sprawdzić czy nie jest gorzki; Mizodin byl szpetnie gorzki, więc największym problemem bylo takie podanie, żeby dostala odpowiednią dawkę.
Acha, w trakcie brania leku Kizinka przeszla operację z pelną narkozą - również bez problemu.
Wiem, że ataki padaczkowe wyglądają strasznie, ale na razie nie panikować. Grunt, to ustalić że schorzenie jest wrażliwe na leczenie farmakologiczne, a dalej już jakoś będzie:)
I jeszcze jedno: nie zauważyliśmy nigdy nic co zapowiadaloby te ataki; wręcz przeciwnie, najczęściej atak zaczynal się u śpiącej spokojnie kotki. Po ataku zwykle przez parę godzin mocno spala.
U ludzi ataki padaczki mogą powodować różne bodźce: stres, dźwięki, światlo, a nawet zapachy.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon mar 09, 2009 22:06

Dopisuję się do wątku.
Moja Domisia (też niewidoma) ma za sobą już cztery ataki padaczkowe.

felin pisze: miala ataki typu grand mal (tak się fachowo nazywają te efektowne ataki z drgawkami, utratą świadomości i bezwiednym oddawaniem moczu)

I jeszcze jedno: nie zauważyliśmy nigdy nic co zapowiadaloby te ataki; wręcz przeciwnie, najczęściej atak zaczynal się u śpiącej spokojnie kotki.

Dokładnie tak samo.
Dostaje luminal. jesteśmy w trakcie dobierania dawki.

Wygląda na to, że wspólnie będziemy zbierać doświadczenia.

jaaana

Avatar użytkownika
 
Posty: 19355
Od: Śro gru 10, 2008 22:03
Lokalizacja: pomorskie

Post » Pon mar 09, 2009 22:33

Dzięki.
Cała ironia losu polega na tym, że od ok. pół roku pomagam Mamie przy psie chorym na padaczkę. Widziałam ataki o różnych natężeniach i częstotliwościach i nie panikuję na ich widok.
Panikuję z innego powodu - diagnozowania przyczyn. U psa trwało to kilka miesięcy właśnie - metodą kolejnych badań i wykluczania przyczyn.
Nadal nie ma 100% pewności - raczej 90%.

W gruncie rzeczy teraz czeka nas, prawdopodobnie długa droga diagnozowania przyczyn u Tasi.
Na razie mamy Luminal w czopkach i tabletkach - zalecenie stosowania tylko w przypadku ataków (na razie przynajmniej).
Ale pies Mamy jest już w takim stadium choroby, że Luminal ma codziennie plus bromek potasu i Relsed, który czeka w pogotowiu przy każdym ataku.
Jak każda farmakologia działa w dwie strony - w miarę skutecznie zapobiega atakom, jednocześnie działa niekorzystnie na wątrobę, nerki...

Tasia ma niecałe 2 lata. Zastanawiam się jak może wyglądać jej życie. Na baterii leków, czy tylko lek w przypadku ataków...

Ech, ta niepewność.
Dlatego szperam po doświadczeniach innych - także tych długoletnich. U kotów "ustawionych" lekowo właśnie i w miarę wyprowadzonych (nie wyleczonych, bo tego się nie da wyleczyć).
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Pon mar 09, 2009 22:49

jaaana pisze:Dopisuję się do wątku.
Moja Domisia (też niewidoma) ma za sobą już cztery ataki padaczkowe.

felin pisze: miala ataki typu grand mal (tak się fachowo nazywają te efektowne ataki z drgawkami, utratą świadomości i bezwiednym oddawaniem moczu)

I jeszcze jedno: nie zauważyliśmy nigdy nic co zapowiadaloby te ataki; wręcz przeciwnie, najczęściej atak zaczynal się u śpiącej spokojnie kotki.

Dokładnie tak samo.
Dostaje luminal. jesteśmy w trakcie dobierania dawki.

Wygląda na to, że wspólnie będziemy zbierać doświadczenia.


Jak na razie mało znalazłam materiałów w sieci. No, może nie mało, ale spektrum możliwych przyczyn jest tak szerokie, że to, co na razie przeczytałam nic mi nie rozjaśniło obrazu.

Mam zaufanie do pani doktor, która tak ładnie wyprowadziła Lusiczkę (psa Mamy), że czekam na kolejną wizytę, żeby to w swej głowie trochę poukładać.

I rzeczywiście: 2 ataki Tasi zdarzyły się w środku nocy, w trakcie snu.
(u Lusiczka wygląda to inaczej - zawsze są pewne objawy. Takie nakręcanie się, które przy obserwacji można wyłapać i podać lek przed naprawdę dużym atakiem. Kolejna różnica...)
:(

jaaana - a co jest przyczyną ślepoty u Domisi?
U nas wszytko po trochu - chlor piwniczny, koci katar, przepuklina...
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Wto mar 10, 2009 1:32

Ada - polecam na konsultacje dla Tasi dr. Lenarcika, który m.in po południu przyjmuje w lecznicy na ul. Różanej. Służę transportem.
U dr. Lenarcika byłam konsultować Bajeczkę (dawniej Szylcia z wątku Barby50), która ma duuuuże problemy neurologiczne. W ocenie wetki prowadzącej Bajeczkę dr Lenarciak jest najlepszym neurologiem w Warszawie.

Aleksandra59

 
Posty: 12973
Od: Czw lip 05, 2007 21:15
Lokalizacja: Warszawa, Wilanów

Post » Wto mar 10, 2009 13:48

Aleksandra59 pisze:Ada - polecam na konsultacje dla Tasi dr. Lenarcika, który m.in po południu przyjmuje w lecznicy na ul. Różanej. Służę transportem.
U dr. Lenarcika byłam konsultować Bajeczkę (dawniej Szylcia z wątku Barby50), która ma duuuuże problemy neurologiczne. W ocenie wetki prowadzącej Bajeczkę dr Lenarciak jest najlepszym neurologiem w Warszawie.


Dzięki Kochana! Do dr Lenarcika próbowałyśmy już z Lusiczką, polecano go nam od razu - ale do niego ciężko się dostać...
Tasię w tej chwili badamy tam, gdzie Lusiczkę. Mam naprawdę ogromne zaufanie, po tym jak ładnie została wyprowadzona (chociażby z tego największego ataku i 10-dniowej nieprzytomności, podczas gdy inni lekarze sugerowali eutanazję).

No i - z tego, co wiem - była to kiedyś "prawa ręka" dr Lenarcika, więc naprawdę nie mam obaw, co do tej wetki!
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Wto mar 10, 2009 14:26

Ada, mogę tylko trzymać kciuki. W razie gdybym mogła pomóc transportowo (choć z Bródna daleko ;) ), daj znać.
Biedne maleństwo moje STasinkowe...

Bądźcie dzielni :)

:ok:

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Wto mar 10, 2009 19:09

joshua_ada pisze:jaaana - a co jest przyczyną ślepoty u Domisi?
U nas wszytko po trochu - chlor piwniczny, koci katar, przepuklina...

Koci katar.
A jak Tasia zachowuje się w ciągu dnia? Spokojna kicia czy taka z ADHD?
Bo Domisia to straszna rozrabiaka - gdy śpi, to śpi, ale gdy zacznie zabawę, to jest niezmordowana.

Wydaje mi się, że zauważyłam pewną prawidłowość. Każdy atak miał miejsce, gdy w mieszkaniu było ciepło (odkręcony kaloryfer). Zima ciepła w tym roku, zwykle ogrzewanie jest wyłączone, tylko od czasu do czasu podgrzewamy. I zawsze, gdy Domisia miała atak, to kaloryfer był gorący.

Czy ktoś zauważył zależność między temperaturą otoczenia a występowaniem ataków?

jaaana

Avatar użytkownika
 
Posty: 19355
Od: Śro gru 10, 2008 22:03
Lokalizacja: pomorskie

Post » Wto mar 10, 2009 20:19

Niestety, istnieje taka możliwość, że nigdy nie zostanie ustalona przyczyna padaczki u kici - u ludzi bywa tak dość często. Czasem to wada neurologiczna, czasem efekt urazu, czasem po prostu jakiś pojedynczy bodziec (pewnie wszyscy pamiętają ataki padaczki u dzieci oglądających Pokemony) i wlaściwie cala diagnostyka to eliminacja kolejnych możliwości, a to trwa. U Twojej kotki przyczyna może być ta sama co przyczyna ślepoty; niezależnie od tego czy byl to uraz, czy jakaś choroba, bo jeśli schorzenie uszkodzilo wzrok to znaczy, że uszkodzilo też część ukladu nerwowego związanego ze wzrokiem.
Moja Kizia miala chyba okolo 2 tat, kiedy okazalo się, że ma padaczkę. Przeżyla z chorobą 7 lat i caly czas byla bardzo aktywna, przedsiębiorcza, towarzyska i ciekawska. Leczenie padaczki nie spowodowalo u niej żadnych efektów ubocznych, aczkolwiek z pewnością nie jest to regulą. Wszystko zależy od nasilenia objawów oraz od tego czy choroba jest wrażliwa na leczenie, bo w przypadku padaczki - podobnie jak z cukrzycą - możliwa jest niewrażliwość na leki.

W przypadku mojej kici nie wylapaliśmy żadnych prawidlowości ani zwiastunów ataku (j.w), ale raczej nie sądzę, żeby boźdcem byl wlączony kaloryfer, bo wtedy co by się dzialo w lecie, gdy temperatura i bez kaloryfera nieraz wyższa? Chyba, że akurat spala na grzejniku...

I jeszcze jedna rzecz: podanie jakiegokolwiek leku w trakcie ataku grand mal wydaje mi się malo możliwe (u nas samo przytrzymanie koty, żeby sobie nie zafundowala dodatkowych urazów kończylo się z reguly pogryzieniem i podrapaniem rąk), więc chyba lepiej zapobiegać.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 10, 2009 21:09

Marcelibu pisze: Na początku był Encorton, potem coś typowo p/padaczkowego, zapomniałam teraz nazwę.

Już mi się przypomniało: Fenydantin - tak się przynajmniej wymawia.
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Maniek19, sherab i 178 gości