Kota nad koty, wielka dama.
Skorzystala z przywitania, po czym rozpoczela obchody, zwiedzanie, wachanie. Ciri szukala miejsc, ktore potem moglaby wykorzystac i wykorzystala.
Noc przespala w lozku, porzadnym, rodzinnym, nie gdzies tam w kacie z kablami, czy za szafa, ale godziwie na plecach mezczyzny
z ktorym powinnam sypiac ja.
Ku mojemu zdzwieniu ocierala sie o mnie kilka razy, a czego chciala (?) nie wiedzialam dopoki Casica mnie nie poinformowala czego taka ocierajaca sie kota moglaby oczekiwac ode mnie.
Niechetnie sie zywi. Naprawde nie da sie namowic na kesek zarcia. Dopiero poznym popoludniem zjadla nieco z miesa i skorzystala z wody.
Dzisiaj rozpoczela kolejne zwiedzanie, glownie lokali, ktorych nie zwiedzila wczoraj.
Wlasciwie mam odczucie, ze kota byla u nas zawsze, jakos pasuje i do mnie, bojazliwej bardzo, i do dzieci, ktorych mamy wiele i jesli mialabym powiedziec cos milego o tej kocie to to, ze jest w odpowiednim miejscu miejscu o odpowiedniej porze
<kot>
Wklejam pierwsze zdjecia Ciri.